Przeciętny cykl „życia” modelu produkcyjnego to – w zależności od popularności auta – od 6 do 8 lat.
W tym czasie, model przechodzi zazwyczaj jeden poważny restyling, często gruntownej zmianie ulega paleta jednostek napędowych.
Nieco inaczej rzecz ma się w przypadku samochodów o charakterze użytkowym. Niektóre auta terenowe, bez większych zmian oferowane są nawet przez 3-4 dziesięciolecia. Tutaj główną rolę gra bowiem prostota i wynikająca z niej niezawodność konstrukcji.
Niestety, również w tym przypadku czas produkcji musi się kiedyś skończyć. Nawet jeśli sprawdzone, solidne rozwiązania wciąż świetnie się sprawdzają, nie sposób poddawać auto ciągłym modernizacjom. Można rzecz jasna wyposażyć pojazd w nowoczesne hamulce, ekologiczne silniki czy poduszki powietrzne, ale nowoczesne, dopuszczone do poruszania się po publicznych drogach pojazdy spełniać też muszą szereg innych kryteriów, chociażby z zakresu bezpieczeństwa pieszych. Gdy modelu nie da się już modernizować, przychodzi czas na nową generację.
Łada Niva to dobry pojazd na rozpoczęcie przygody z offroadem
Wiele wskazuje na to, że przed takim właśnie problemem stanęli inżynierowie zatrudnieni w firmie
Land Rover. Jak poinformowali przedstawiciele brytyjskiej marki, na zbliżającym się salonie samochodowym we Frankfurcie zadebiutuje nowy – póki co – koncepcyjny – model o nazwie...
Defender. Niestety, dla fanów klasycznego Defendera oznacza to raczej smutną wiadomość – dni obecnie produkowanej generacji (tkwiącej konstrukcyjnie jeszcze w latach pięćdziesiątych) są już policzone.
Wprawdzie brytyjska firma nie ujawniła jeszcze zdjęć konceptu (tajemnicą owiane są również wszystkie dane auta), wiadomo już, że nowy Defender pojawi się w sprzedaży na przełomie 2012 i 2013 roku. Można się spodziewać, że auto zbudowane zostanie na uproszczonej, „uboższej”, płycie podłogowej wykorzystywanej również do budowy bardziej ucywilizowanych
Discovery i
Range Rovera. Niestety, wygląda na to, że oferta klasycznych pojazdów terenowych w najbliższym czasie mocno się skurczy. Oprócz
Defendera, coraz głośniej mówi się również o wycofaniu z produkcji równie legendarnej
klasy G Mercedesa produkowanej nieprzerwanie od 1979 roku. Wygląda więc na to, że na placu boju pozostaną już wyłącznie rosyjskie:
Łada Niva oraz
Uaz. W tym przypadku producenci mają jednak ułatwione zadanie, bo na rosyjskim rynku nie obowiązują restrykcyjne przepisy Unii Europejskiej dotyczące kwestii bezpieczeństwa pojazdów czy emisji spalin.
Na szczęcie dla fanów
Land Rovera zakończenie produkcji
Defendera nie oznacza wcale jego końca. Brytyjska marka często chwali się, że niemal 80 proc. wszystkich wyprodukowanych egzemplarzy, mimo twardego traktowania, wciąż jeździ po drogach całego świata, więc widok sprawnego Defendera jeszcze długo cieszyć będzie oczy fanów motoryzacji.
Niestety, by stać się właścicielem jednego z nich dysponować trzeba raczej grubym portfelem. Najstarsze, przeszło dwudziestoletnie pojazdy w stanie agonalnym wciąż wyceniane są na ok. 15 tys. zł. W przypadku zadbanych egzemplarzy, cena dwudziestolatka wynosić może nawet dwa razy tyle. Niestety, w przypadku
Defendera prostota konstrukcji nie idzie w parze z bezawaryjnością, więc o taniej eksploatacji można raczej zapomnieć. Wprawdzie większość usterek da się usunąć na trasie, ale części są raczej trudnodostępne a ich ceny przyprawić mogą o ból głowy. Samochód jest więc raczej propozycją wyłącznie dla pasjonatów jazy terenowej, którzy doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że sam zakup auta to dopiero początek wydatków.
Osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z offroadem powinny raczej skupić się na nieco toporniejszych i zdecydowanie mniej prestiżowych
Ładach Nivach,
Honkerach czy
Uazach, które mimo że bardziej awaryjne, naprawia się o wiele mniejszym kosztem.