Carnival to próba dołączenia Kii do grona producentów rodzinnych vanów. Z perspektywy czasu można jednak stwierdzić, że nie zakończyła się ona pełnym sukcesem. Samochód zaprojektowano wprawdzie całkiem rozsądnie i jeśli pominąć kiepską jakość plastików w kabinie z powodzeniem może on pełnić funkcję rodzinnego autobusu. Niestety Carnival wsławił się głównie tym, że psuł się zdecydowanie częściej niż konstrukcje konkurencji, a z uwagi na niewielki dostęp do części zamiennych, naprawy nie zawsze były tanie. O ile rdzę atakującą nadkola, progi i maski można zaliczyć do problemów natury estetycznej, to już kiepska trwałość jednostek napędowych (pękające głowice, łamiące się dźwigienki zaworowe itd) potrafi mocno dać się we znaki właścicielowi. Jeśli doliczyć do tego notoryczne wycieki z układu chłodzenia i wiecznie zawodzącą klimatyzację pierwsza generacja Kii Carnival jest samochodem wysokiego ryzyka.
Druga generacja Kii Carnival miała za zadanie zatrzeć nie najlepsze wrażenie, jakie - ze względu na ponadprzeciętną awaryjność pozostawił po sobie poprzednik. Zadanie powiodło się połowicznie - samochód nie jest już tak usterkowy jak pierwsza seria, ale wciąż trudno użyć w stosunku do niego słowa "bezawaryjny". W dalszym ciągu użytkownicy skarżą się na słabą jakość powłoki lakierowej, która ułatwia zadanie rdzy, problemy wciąż sprawiają - zwłaszcza wysokoprężne - jednostki napędowe. W tym przypadku niewielki przebieg nie jest - niestety - wyznacznikiem zużycia. Trafiają się egzemplarze, które bezawaryjnie pokonują przebiegi rzędu 300 tys. km i takie, które po zaledwie 50 tys. km mają pod maską już drugi silnik. Zakup Kii Carnival powinien więc być poprzedzony dokładną weryfikacją własnych potrzeb i możliwości finansowych.