Pierwsza generacja Kii Magentis to na polskich drogach bardzo rzadki widok. Mimo tego, od czasu do czasu auta pojawiają się w ogłoszeniach i - ze względu na niewielką popularność - kuszą bardzo atrakcyjnymi cenami. Czy jest się czego obawiać??
Samochód opracowano pod koniec lat dziewięćdziesiątych w oparciu o płytę podłogową koncerny Hyundai. Ta sama platforma posłużyła również do budowy tak popularnych pojazdów, jak Hyundai Santa Fe, Hyundai Sonata (bliźniaczy, zdecydowanie popularniejszy w Europie, model Magentisa) czy pierwszej generacji Kii Carnival.
Magentis oferowany była wyłącznie jako czterodrzwiowy sedan. Auto z powodzeniem pełnić może rolę pojazdu rodzinnego – rozstaw osi to 2,7 metra, nadwozie mierzy 4,7 m długości. Na tle europejskich konkurentów słabo wypada jedynie przestrzeń bagażowa o pojemności niespełna 400 litrów. Kię pochwalić należy jednak za stosunkowo niski próg załadunku i zawiasy bagażnika, które nie ograniczają jego kształtów.
Wnętrze przypomina samochody japońskie z połowy lat dziewięćdziesiątych. W większość egzemplarzy znajdziemy m.in. takie dodatki jak welurową lub nawet skórzaną tapicerkę ale deska rozdzielcza czy boczki drzwi nie powalają designem. Estetów razić będzie plastikowe drewno czy twarde tworzywo z którego wykonano dźwigienki kierunkowskazów lub konsolę środkową.
Mimo tego kabina jest przeważnie dobrze wyposażona – do dyspozycji mamy takie dodatki, jak klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby i lusterka czy np. podświetlaną stacyjkę i podgrzewane fotele. Ponieważ wszystkie Magentisy pierwszej serii trafiły do Polski w ramach prywatnego importu z zachodu Europy, można też liczyć na bogate wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa, jak np. 6 poduszek powietrznych czy ABS.
Dwulitrowy motor o mocy około 130 KM (ta różniła się w zależności od roczników) zapewnia autu dobrą dynamikę i – co ważne – nie należy do awaryjnych. Jednostka napędowa z szesnastozaworową głowicą nie jest konstrukcją Kii – jej dostawcą było japońskie Mitsubishi (pracowała m.in. w Lancerze). Co ważne, jednostka dobrze toleruje LPG – koszt instalacji gazowej nie powinien przekroczyć 2,5 tys. zł.
W porównaniu z europejskimi samochodami Magentis wypada słabo w takich kategoriach, jak np. pewność prowadzenia czy – w uboższych wersjach – jakość materiałów wykończeniowych. Auto może się za to pochwalić niewielką awaryjnością. Nawet przy 300 tys. km przebiegu większość elementów wyposażenia działa bez zarzutu, dotyczy to również jednostek napędowych i skrzyń biegów. Na usterki – z racji wieku – narażony jest głównie osprzęt (alternatory, rozruszniki, wycieki z układu chłodzenia), na polskich drogach szybko zużywają się elementy zawieszenia. Na szczęście w tym celu nie trzeba np. wymieniać całych wahaczy – zarówno tuleje jak i sworznie wymienia się osobno.
Warto podkreślić, że ceny takich części, jak np. sprzęgło nie odbiegają od samochodów europejskiej konkurencji, przeważnie nie ma też problemu z ich dostępnością.
Jedyną poważną przypadłością Magentisa jest podatność na korozję, która oprócz tylnych nadkoli, atakuje również elementy nośne karoserii. Przed zakupem radzimy dokładnie skontrolować stan podwozia i zabezpieczyć około 500 zł na jego konserwację. Najbardziej narażonym na uszkodzenie elementem są tzw. „sanki” silnika, które bardzo szybko poddają się działaniu rdzy (w razie awarii szukajmy używanych z Hyundaia Sonaty). Naprawa u blacharza kosztować może od 200 do 800 zł, nowy element to wydatek nawet 2 tys. zł. Przed kupnem dokładnie (najlepiej za pomocą młotka) opukajmy ramę pomocniczą zawieszenia silnika – po zakupie najlepiej zakonserwować element środkami antykorozyjnymi.
Druga generacja Kii Magentis zaprezentowana została w 2006 roku na salonie motoryzacyjnym w Detroit. Wkrótce potem auto pojawiło się również w polskich salonach. Jak samochód wypada po kilku latach eksploatacji na tle swoich klasowych rywali?
Wymiary nadwozia nie pozostawiają złudzeń, że mamy do czynienia z bezpośrednim konkurentem takich modeli, jak Ford Mondeo, Opel Vectra czy Volkswagen Passat. Nadwozie mierzy 4,73 m długości (4,8 m po liftingu przeprowadzonym w 2008 roku), 1,8 m szerokości i 1,6 m wysokości. Najważniejszy – przynajmniej z perspektywy kubatury wnętrza parametr – rozstaw osi wynosi 2,72 m (w oparciu o tą samą platformę powstawała m.in. Kia Carens). To więcej, niż w produkowanym w tym samym okresie Volkswagenie Passacie B6!
Na przestrzeń w kabinie – istotnie – nie można narzekać. Z przodu w komfortowych warunkach podróżować będą dwie osoby, chociaż nie wszystkim kierowcom przypadnie do gustu stosunkowo wysoka pozycja za kierownicą. Z tyłu bez przeszkód pomieści się dwójka dorosłych lub trójka dzieci. In plus ocenić należy również bagażnik. 480 l pojemności to dobry wynik, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że zawiasy tylnej klapy nie wnikają do wnętrza a próg załadunku poprowadzono dość nisko.
Powody do narzekań znajdą jedynie esteci. Do wykończenia deski rozdzielczej użyto dużej ilości twardego plastiku, który z czasem łatwo się zarysowuje. Sama deska również może stać się źródłem nieprzyjemnego poskrzypywania. Sytuacja poprawiła się nieco w 2008 roku, gdy przy okazji głębokiego liftingu karoserii (zmieniono głównie wygląd przedniego i tylnego pasa, auto odrobinę urosło – wydłużyły się bowiem zwisy) zastosowano m.in. nowe, zegary i poprawiono jakość niektórych elementów wnętrza.
Drobne uchybienia w dziedzinie aparycji Magentis nadrabia jednak stosunkowo bogatym wyposażeniem standardowym. W zasadzie wszystkie egzemplarze mogą mają na pokładzie automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, cztery elektrycznie sterowane szyby i lusterka, welurową tapicerkę, co najmniej 6 poduszek powietrznych, ABS czy – sterowane z kierownicy – radio CD.
Magentis ustępuje europejskiej konkurencji w kwestii precyzji prowadzenia. Chociaż w tylnym zawieszeniu zastosowano układ wielowahaczowy Passat i – zwłaszcza – Mondeo – na krętych drogach radzą sobie o niebo lepiej. Z drugiej strony mankament ten odczują jedynie kierowcy oczekujący od samochodu dużej przyjemności z jazdy. Nastawy zawieszenia Magentisa dobrano głównie z myślą o komforcie, co – zwłaszcza w Polsce – uznać trzeba za zaletę. Należy też zaznaczyć, że w porównaniu np. z Passatem – zawieszenie Kii jest zdecydowanie tańsze w obsłudze. Sworznie i tuleje wahaczy wymienia się osobno – w razie usterki nie ma więc konieczności wymiany całego podzespołu.
Na plus zaliczyć trzeba też jednostki napędowe. Szczególnie dużą popularnością cieszy się dwulitrowy diesel, który – w zależności od roku – rozwijał 140 lub 150 KM. Jednostka dysponuje maksymalnym momentem obrotowym nieco ponad 300 Nm, co – w połączeniu z sześciostopniową skrzynią biegów zapewnia autu dobre osiągi i niewielkie zużycie paliwa. Przyzwyczajenia wymaga jedynie sposób, w jaki silnik oddaje moc – do 2 tys. ob./min jest niezwykle ospały, powyżej tej wartości szybko osiąga obroty maksymalnego momentu i trzeba zmienić bieg. Na szczęście koreańska konstrukcja może się pochwalić stosunkowo wysoką niezawodnością. Użytkownicy niezwykle rzadko skarżą się na typowe dla nowoczesnych diesli bolączki związane z dwumasowym kołem zamachowym, turbosprężarką czy układem wtryskowym.
Napęd rozrządu – tak samo jak w silnikach benzynowych – rozwiązano za pośrednictwem paska. Zestaw części zawierających pasek, pompę wody i rolki napinające nie powinien kosztować więcej niż 600-700 zł. Za samą wymianę, w większości warsztatów (oczywiście poza ASO) zapłacimy około 300 zł.
Na szczęście samochód śmiało zaliczyć można do konstrukcji, które nie przysparzają swoim właścicielom większych problemów. Do regularnych problemów zaliczyć można w zasadzie jedynie problemy z układem klimatyzacji (zawodne sprężarki, rozszczelniające się przewody). Kiepska opinia przylgnęła również do fabrycznych klocków hamulcowych, które zużywają się nadspodziewanie szybko. Na szczęście tę przypadłość rozwiązać można stosując dobrej klasy, markowe zamienniki.