Chociaż produkcję Lancera VII rozpoczęto w Japonii w roku 2000 to samochód długo nie był oferowany w Europie, ze względu na zbytnie podobieństwo do produkowanej w Holandii Carismy. Pierwsze Lancery VII trafiły do europejskich salonów dopiero jesienią 2003 roku i nigdy nie okazały się wielkim przebojem. A szkoda, bo choć pozbawiony fajerwerków, to jednak jest to model solidny, który nie dostarcza swoim użytkownikom większych kłopotów.
Konstruując Lancera VII Japończycy postawili na minimalizm. Widać go zarówno w stylizacji nadwozia, jak i wnętrza. Dzięki temu kierowca nie czuje się przytłoczony nadmiarem przełączników, nie ma również problemów z ich obsługą.
Co ważne, wszystkie wersje Lancera są solidnie wyposażone. Już w najuboższych wersjach znajdziemy klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, przednie poduszki powietrzne, a także centralny zamek. Jest więc wszystko to, co w dzisiejszych czasach uznać trzeba za minimum. Co ważne, zastosowane we wnętrzu materiały są przyzwoitej jakości, a ich montaż jest solidny. W efekcie w samochodach nic nie skrzypi, ani nie wydaje innych bliżej nie zidentyfikowanych dźwięków. Upływ czasu i kolejne kilometry dobrze znosi kierownica czy lewarek skrzyni biegów, które nie ulegają wytarciu.
Wnętrze, jak na samochód klasy kompaktowej, jest stosunkowo duże, narzakać mogą właściwie wyłącznie wysokie osoby, które posadzimy na tylnej kanapie.
Mitsubishi Lancer VII ma jedną wadę, która dyskwalifikuje go w oczach wielu polskich nabywców: sprzedawany był wyłącznie z silnikami benzynowymi. Ich oferta nie była zresztą szeroka, obejmowała bowiem tylko dwie jednostki: częściej spotykaną, słabszą, ale nieco bardziej ekonomiczną o pojemności 1.6 i oferującą lepsze osiągi 2.0. Którą wybrać? To zależy właściwie wyłącznie od temperamentu i zasobności portfela kierowcy. Obie są bowiem zbliżone techniczne, proste konstrukcyjnie i równie niezawodne.
Poważne awarie zdarzają się naprawdę rzadko. Pamiętać należy o wymianie paska rozrządu (co 90 tys. km), czynność tę należy połączyć z kontrolą pompy wodnej, która potrafi cieknąć. Ponadto może zdarzyć się zabrudzenie przepustnicy, co objawia się nierówną pracą na wolnych obrotach (pomaga jej wyczyszczenie, nie trzeba kupować nowego elementu).
Lancer VII posiada klasyczne przednie zawieszenie z kolumnami McPhersona i wielowahaczowe - tylne. Auta z początku produkcji (mamy na myśli pojazdy przeznaczone na rynek europejski) cierpiały na wadę fabryczną - zdarzały się pęknięcia łączników stabilizatora. Problem został wyeliminowany przy okazji niewielkiego lifitngu, jaki przeprowadzono w 2004 roku. Natomiast wahacze są trwałe i dobrze znoszą eksploatację również na polskich drogach. Instalacja elektryczna jest prosta (nie zastosowano zintegrowanej szyny CAN) i bezawaryjna.
Wadą Lancera jest podatność tarcz hamulcowych na skrzywienie. Dzieje się tak, gdy rozgrzana tarcza będzie miała kontakt np. z wodą z kałuży. Również lakier na nadwoziu jest dość miękki, a przez to podatny na uszkodzenia mechaniczne (np. kamieniami spod kół).
Ceny oryginalnych części zamiennych do Lancera są bardzo wysokie, zupełnie nieadekwatne do obecnej wartości samochodów. Dlatego lepiej zdecydować się na zakup zamienników. Model ten jest na tyle długo na rynku, że nie będziemy mieć problemów z zakupem typowych części eksploatacyjnych (amortyzatory, hamulce, sprzęgła). Oferta jest szeroka i obejmuje zarówno tanie elementy niższej jakości, jak i nieco droższe, ale pochodzące nawet od tych samych producentów, którzy dostarczają komponenty Mitsubishi. A przy tym tańsze o ponad połowę...
Oferta używanych Lancerów VII na rynku wtórnym nie jest przesadnie bogata. A jednak zakup tego samochodu nie będzie większym wyzwaniem. Otóż większość samochodów pochodzi z polskich salonów i ma udokumentowaną historię serwisową. Na rynku sporadycznie trafiają się auta z importu, które najczęściej są powypadkowe lub w fatalnym stanie technicznym. Potencjalnemu kupującemu odpadnie więc konieczność oglądania kilku- lub kilkunastu egzemplarzy, zanim trafi na samochód bezwypadkowy i bez korygowanego licznika...
Czy warto kupić Lancera VII? Ceny tego modelu nie odbiegają od kompaktowych konkurentów, auto nie jest piękne, ale na pewno może pochwalić się wysokim poziomem bezawaryjności. Ponadto jego obsługa serwisowa, ze względu na zastosowanie wyłącznie benzynowych, prostych konstrukcyjnie jednostek napędowych jest prosta i poradzi sobie z tym praktycznie każdy mechanik. Problem wysokich cen części zamiennych można rozwiązać omijając ASO.
Wychodzi więc na to, że największą wadą Lancera jest brak w ofercie jednostki wysokoprężnej... Tylko z drugiej strony, czy wówczas model ten byłby tak bezawaryjny?
Evo IX (2005-2007)
Evo X (2007-2014)
VIII (2007-2015)
Mitsubishi Lancer VIII debiutował w 2007 roku. Początkowo dostępny był wyłącznie w wersji sedan, dopiero dwa lata później ofertę poszerzono o hatchbacka o nazwie Sportback. Kombi nigdy się nie pojawiło.
Auto otrzymało odważnie narysowane nadwozie z charakterystyczną dla nowszych Mitsubishi dużą osłoną chłodnicy zwaną Jet Fighter. Karoseria została dobrze zabezpieczona przed korozją, więc ślady rdzy wskazują raczej na naprawy powypadkowe i są sygnałem ostrzegawczym. Niestety, lakier, którym pokryto nadwozie jest delikatny i podatny na zarysowania, zaś sama blacha miękka i wrażliwa na uszkodzenia.
Gabarytowo Mitsubishi Lancer to typowy przedstawiciel segmentu kompaktowego. Z przodu raczej miejsca nie będzie brakować, z tyłu komfortowo pojadą dwie osoby. Przeciętna jest pojemność bagażnika, która w hatchbacku wynosi 344, a w sedanie - 400 litrów.
Lancer oferowany był z silnikami benzynowymi o pojemnościach od 1.5 do 2.0, przy czym ta ostatnia wersja jest na rynku wtórnym spotykana najrzadziej. Wszystkie jednostki to konstrukcje własne Mitsubishi, które nie sprawiają większych problemów. Liczyć się trzeba jedynie z dość wysokim zużyciem paliwa podczas miejskiej eksploatacji. Rośnie ono nieznacznie wraz z pojemnością, ale nawet podstawowy silnik 1.5 spala powyżej przeciętnej (10 l/100 km). W trasie jest znacznie lepiej, w praktyce apetyt na benzynę zależy od tego, jak chętnie kierowca korzysta z wysokich obrotów, przy czym - niezależnie od pojemności - realne jest osiągnięcie wyniku 6 l/100.
Silniki są bezawaryjne, na postoju niemal ich nie słychać, natomiast podczas jazdy i dźwięk staje się natarczywy, za co winić trzeba jednak słabo wyciszone wnętrze, a nie jednostki napędowe.
Co ciekawe, różnice w osiągach są niewielkie, i to nie tylko wg danych katalogowych, ale również w praktyce. Silniki o większej pojemności są jednak nieco bardziej elastyczne. Najlepszym wyborem wydaje się chyba 143-konna jednostka 1.8, co nie oznacza, że posiadacze innych wersji silnikowych będą narzekać.
Naturalnym sposobem obniżenia wysokich rachunków za paliwo wydaje się być silnik wysokoprężny. W Lancerze montowano takie dwa. Bardziej popularny jest większy, czyli 2.0 Di-D. Silnik ten to nic innego jak dobrze znana jednostka produkcji Volkswagena (2.0 TDI) o mocy 140 KM z pompowtryskiwaczami. Jednostka ta spala mało paliwa, jest dynamiczna, ale jej kultura pracy jest niska. Jednak największy problem to awaryjność. Przez kilka lat Volkswagen miał olbrzymie problemy z jakością silników 2.0 TDI PD, w których psuło się niemal wszystko - od wtryskiwaczy poprzez turbosprężarki aż po głowice, które nagminnie pękały. Od tego silnika więc chyba lepiej trzymać się z daleka.
Pewniejszym wyborem jest drugi silnik wysokoprężny 1.8 Di-D. Pojawił się on dopiero w 2011 i jest konstrukcją własną Mitsubishi, wyposażoną we wtrysk typu common-rail. Zużywa bardzo mało paliwa, pracuje ciszej niż silnik Volkswagena i jest równie dynamiczny (mimo mniejszej pojemności dysponuje większą mocą i momentem). Cechuje się niezwykle - jak na silnik Diesla - niskim poziomem kompresji i jest dość elastyczny. Będzie zdecydowanie lepszym wyborem.
Niestety, wszystkie wysokoprężne Mitsubishi Lancery standardowo wyposażone są w filtr cząstek stałych (DPF), który w warunkach typowo miejskiej eksploatacji może się zatykać.
Na rynku wtórnym nie brakuje Lancerów z instalacją LPG. Jednak nie zawsze takie rozwiązanie było dobrym pomysłem. Dopiero w 2011 roku polski importer Mitsubishi wprowadził do sprzedaży samochody fabrycznie przystosowane do jeździe na gazie (z utwardzonymi gniazdami zaworowymi). Planując zakup auta z myślą o montażu instalacji gazowej warto wybrać właśnie taki pojazd. Identyfikacji można dokonać w każdym ASO, dysponując numerem VIN. Instalacje zamontowane w samochodach starszych mogą powodować wypalanie gniazd zaworowych.
Zawieszenie, jak na samochód kompaktowy, jest dość zaawansowane. Z przodu zastosowano tradycyjne kolumny McPhersona, ale z tyłu - układ wielowahaczowy. Zawieszenie - choć sztywno zestrojone - okazuje się trwałe, a najszybciej zużywają się łączniki stabilizatora. Wahacze nie sprawiają większego kłopotu. Nieco niepokoić może tylko rdzawy nalot, którym dość szybko pokrywają się elementy zawieszenia czy układu wydechowego.
Wyposażenie Mitsubishi Lancera jest bogate. Już bazowa wersja (Inform) posiadała manualną klimatyzację, elektryczne szyby, radio czy układ kontroli trakcji. Lepiej wyposażone egzemplarze posiadają automatyczną klimatyzację czy wielofunkcyjną, skórzaną kierownicę (Invite). Te dwie wersje dominują w ogłoszeniach, chociaż można natrafić czasem na auto z reflektorami ksenonowymi czy skórzaną tapicerką.
Szkoda tylko, że zastosowane we wnętrzu Lancera materiały są twarde i przeciętnej jakości, a sam design deski rozdzielczej również nie powala polotem, chociaż ergonomia jest prawidłowa (zarzut można mieć jedynie do lokalizacji przycisku sterującego komputerem, który znalazł się w zupełnym odosobnieniu na desce za kierownicą). To właśnie kiepskie materiały trzeba winić za to, że z czasem wnętrze zaczyna generować trzaski czy inne niepokojące dźwięki.
Kupując Mitsubishi Lancera VIII trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną kwestię. Ceny części zamiennych w ASO są niezwykle wysokie, a tylko podstawowe elementy eksploatacyjne (np. tarcze czy klocki) są dostępne jako znacznie tańsze zamienniki. Na szczęście, jak już wspomnieliśmy, konieczność usuwania usterek w Lancerze zdarza się naprawdę rzadko. Symptomatyczne jest, że to co się psuje, pochodzi od Volkswagena...