Pandemia odcisnęła piętno na polskim rynku pojazdów używanych. W ostatnim czasie jesteśmy świadkami wysypu ogłoszeń dotycząych pojazdów, których ceny nie przekraczają 10 tys. zł.
Jeszcze w pierwszym półroczu 2019 stanowiły one zaledwie 9,26 proc. wszystkich ofert sprzedaży. Teraz - w pierwszym półroczu 2020 - to już 17,52 proc. ogółu ogłoszeń. W przedziale od 5 do 10 tys. zł liczba oferowanych do sprzedaży pojazdów zwiększyła się prawie trzykrotnie: z 4,14 prpc. w pierwszym półroczu 2019 roku do 11,39 proc. w analogicznym okresie bieżącego roku 2020.
"Prawdopodobnie ma to związek z trudną sytuacją ekonomiczną i utratą dochodów części rodaków. Potrzeba zdobycia środków na przetrwanie skutkowała wyzbywaniem się samochodów będących na wyposażeniu gospodarstw domowych” - mówi Piotr Korab, ekspert autobaza.pl.
Można też zaobserwować niewielki wzrost podaży ofert na pojazdy powyżej 50 tys. zł. Z 21,34 proc. do 25,81 proc. Nie jest to - niestety - dobra wiadomość. Prawdopodobnie ma to bowiem związek ze sprzedażą z powodu pandemii nowszych, a więc i droższych pojazdów leasingowanych. Wielu mikroprzedsiębiorców wystawia na sprzedaż leasingowane pojazdy - ich utrzymanie generuje bowiem zbyt duże koszty.
Niepokojący jest również fakt, że wśród ofert sprzedaży wzrósł udział pojazdów z odnotowaną szkodą. W pierwszym półroczu 2019 roku udział pojazdów ze szkodą wśród wszystkich ofert sprzedaży wynosił 31 proc. Obecnie wynosi on już 36 proc. Zmiana może wynikać z trzykrotnego przyrostu ofert aut w przedziale 5-10 tys. zł - są to kilkunastoletnie samochody, naturalne więc, że ryzyko zakupu auta po "przygodach blacharskich" dramatycznie wzrasta.