Afera dieselgate zbiera kolejne żniwo. Koncern Volkswagena wezwał właśnie do serwisów 850 tys. aut wyposażonych w wysokoprężne silniki V6 i V8.
Akcja serwisowa objąć ma wszystkie światowe rynki. Do serwisów trafią głównie auta marek premimum: Audi i Porsche. Naprawa – w mniejszym stopniu – dotyczy również samochodów spod znaku Volkswagena.
Jak czytamy w oficjalnym komunikacie niemieckiego koncernu – proponowane rozwiązanie „zmniejszy emisję substancji szkodliwych w realnych warunkach drogowych, do poziomu poniżej określonego przez obecne przepisy prawne”.
Tym razem chodzi o jednostki napędowe, które – przynajmniej w teorii – spełniają normy emisji Euro5 i Euro6. Akcja przeprowadzona zostanie w ścisłej współpracy z niemieckim Federalnym Urzędem Transportu Samochodowego (KBA). Naprawa – podobnie jak w przypadku silnika 2,0 l TDI – polegać będzie wyłącznie na aktualizacji oprogramowania. Właściciele aut nie zostaną obciążeni żadnymi kosztami. Koncern szacuje, że akcja pochłonie około 2 mld euro.
To nie jedyna ogłoszona w ostatnich dniach akcja polegająca na "aktualizacji" oprogramowania w wysokoprężnych jednostkach napędowych. W poniedziałek podobne działania ogłosił koncern Daimler. W jego przypadku do serwisów trafić ma aż 3 mln sprzedanych w Europie Mercedesów. Wypada dodać, że - chociaż firma nie przyznała się do manipulowania wynikami emisją spalin - pod naciskiem niemieckich władz - "dobrowolnie" zgodziła się wezwać auta do serwisów...
Wszystko wskazuje na to, że wizerunkowa wpadka Volkswagena, która kładzie się właśnie cieniem na oferowane przez koncern marki premium, odbije się na przyszłości silników wysokoprężnych chociażby w Porsche. W jednym z ostatnich wywiadów prezes marki ze Stuttgartu stwierdził, że firma poważnie zastanawia się nad sensownością dalszego utrzymywania w ofercie wersji wysokoprężnych. Ostateczne decyzje w tej kwestii zapaść mają do roku 2020.