Amerykański van kojarzy się w Europie głównie z Chryslerem Voyagerem. Na rynku wtórnym spotkać można jednak wiele innych rodzinnych pojazdów z USA. Jednym z nich jest np. Ford Windstar.
Pierwszą generację Windstara zaprezentowano w 1994 roku. Produkowany w kanadyjskiej fabryce Forda w Oakville Ontario pojazd oferowany był za oceanem do 1998. Wtedy też auto poddano gruntownemu liftingowi (II generacja) - dzięki poprawie aparycji i unowocześnieniu jednostek napędowych Windstar przetrwał w ofercie Forda do 2003 roku.
Europejska kariera Windstara nie była imponująca. W przeciwieństwie do Chryslera Voyagera samochód oferowany był jedynie na kilku rynkach. Europejskie wersje rozpoznać można głównie po jednostce napędowej – egzemplarze przeznaczone na Stary Kontynent wyposażone były w najsłabszą jednostkę 3,0 l V6, która nie występowała w amerykańskiej ofercie. Pojazdy z "naszych" salonów mają też bardziej skomplikowane (i usterkowe) pneumatyczne zawieszenie.
Użytkownicy Windstara chwalą auto głównie za obszerne, mogące pomieścić aż siedmiu pasażerów, wnętrze, duży bagażnik i wysoki komfort jazdy. Zajmowanie miejsca z tyłu wymaga odsunięcia boczncych prawych drzwi. Lewe oferowane były dopiero po 1999 roku. Większość egzemplarzy posiada skórzaną tapicerkę (standardem był gruby welur), poduszki powietrzne i tempomat. Standardowym wyposażeniem każdego auta jest klimatyzacja (można nią sterować również z tylnych foteli) i automatyczna skrzynia biegów.
Na tle europejskich konkurentów Windstar ma kilka poważnych wad. Po pierwsze, samochody produkowane były wyłącznie z paliwożernymi, benzynowymi jednostkami V6, producent nie pomyślał o zamontowaniu w aucie silnika Diesla. Najsłabszy silnik zużywa średnio około 14 l benzyny na 100 km, w jeździe miejskiej zużycie na poziomie 20 l na 100 km nie jest niczym szczególnym. Ten problem można rozwiązać zakładając instalację gazową, ale 80 litrowa butla (która zapewni zasięg ok. 350 km) zajmować będzie dużo miejsca. Na szczęście Windstar wyróżnia się też pojemnością bagażnika – nawet przy komplecie pasażerów na bagaże pozostaje jeszcze ponad 550 l. pojemności.
Teoretycznie, benzynowe silniki zapewniają autu całkiem niezłe osiągi. Najmocniejsza wersja o pojemności 3,8 l śmiało stawać może w zawody z większością produkowanych obecnie kompaktów (przyspieszenie do 100 km/h w około 12 sekund). Problem w tym, że – chociaż samochodem można przemieszczać się dynamicznie – taka jazda zupełnie mu nie służy.
Auto zaprojektowane zostało z myślą o Stanach Zjednoczonych, gdzie na najszybszych odcinkach dróg obowiązuje ograniczenie do ok. 100 km/h. Z tego względu układ napędowy – głównie skrzynia biegów i półosie – nie radzą sobie z dynamiczną jazdą. Dłuższa podróż z prędkością nawet 130 km/h może poważnie uszkodzić skrzynię biegów, dynamiczny styl jazdy momentalnie „zabija” też amortyzatory i układ hamulcowy. By uniknąć kosztownych awarii, zaraz po zakupie polecamy oddać auto do warsztatu zajmującego się automatami, by tam zainstalowano dodatkową chłodnicę oleju skrzyni. Specjalistę od automatycznych skrzyń biegów warto też odwiedzić z tego względu, że co 90 tys. km powinno się wymieniać elektrozawór ciśnienia w skrzyni, o czym większość właścicieli albo nie wie, albo nie pamięta. Przy poszukiwaniu części zamiennych do skrzyni dobrze wiedzieć, że przekładnia zaadaptowana została wprost z popularnego za oceanem Forda Taurusa. Trzeba jednak pamiętać, że nawet zamontowanie dodatkowej chłodnicy oleju nie uchroni nas przed wysokimi kosztami częstej jazdy z prędkościami powyżej 120 km/h. Nerwowe traktowanie pedału gazu sprawia, że szybko przepalają się np. uszczelki pod głowicami. Amerykański rodowód odczujemy też na parkingu – z uwagi na słaby promień skrętu, manewrowanie przeszło pięciometrowym autem nie należy do najłatwiejszych.
By uniknąć kłopotów, przed zakupem trzeba dokładnie skontrolować stan zawieszenia. W samochodach pierwszej generacji (1994-1998) w ostatnich rocznikach zdarzały się przypadki pęknięcia sprężyn. Koniecznie obejrzyjmy też auto od spodu i skontrolujmy (i po zakupie sprawdzajmy regularnie) stan tylnej belki zawieszenia. Element ten narażony jest na korozję (atakuje go również od środka) i nie cieszy się zbyt dobrą opinią. Znane są liczne przypadki jej złamania, co skutkuje nagłą utratą panowania nad pojazdem i – najczęściej - dachowaniem. W Stanach Zjednoczonych tym problem zajmowała się nawet NTHSA, czyli narodowa agencja bezpieczeństwa drogowego.
Trzeba się też przygotować na dokuczliwe usterki instalacji elektrycznej. Dość często psuje się np. zamontowany w zamku bocznych dziwi czujnik ich otwarcia (zapala się kontrolna na desce rozdzielczej), przestają działać elektryczne siłowniki odpowiadające za przełączanie trybu nawiewu, kapituluje tylna wycieraczka. Problematyczne w naprawach jest też pneumatyczne zawieszenie, które występowało wyłącznie w wersji europejskiej. Na szczęście – w razie niemiłych przygód z zaworem ciśnienia lub poduszkami, śmiało można też założyć „amerykańskie” zawieszenie oparte na zwykłych amortyzatorach i sprężynach.
Mialem takiego Forda w kolorze sliwki,bardzo wygodny.Szkoda ze juz takich niema.Produkt kanadyjski.Czy sie psul,mysle ze nieodbiegal iloscia usterek od innych modeli Forda.
Auto rewelacyjne jak na swoje lata. Motor 3.8 był idealny do tej budy. Szkoda tylko, że jesteśmy 100 lat za murzynami bo w USA taki Windstar kosztuje 500 USD i ląduje na szrotach w ilościach hurtowych. W Polsce się cieszą, ze w końcu mogą kupić wygodne auto...
Zrobiłem ok 500km z prędkością ok 140km/h i było wszystko OK.
uszczelki to efekt przegrzania silnika. mam tyakie auto, wiem
Generalnie auto lepsze niz inne minivany. Paliwo zre ale to faktycznie sie nie psuje. Wymaga nornalnego servisu jak kazde auto. Wygodne w dlugiej jezdzie i nie widze problemu w jazdzie 80 mil/hour, godz 130-140 km/godz. Mam takiego i ciegnie przeczepe kempingowa okolo 1 tony ponad 110 km/godz bez problemu. Silnik 3.8l rocznik 2002.
Miałem do czynienia z takim fordem autko superrr wygodne i praktyczne ale wspomnienia nie za mile grzal sie i później poszły panewki ale remont załatwił wsio w nim i poszedł na sprzedaż ,szczerze bym zaryzykowal i go kupił:)
Miałem takie auto przez dwa lata.Rzeczywiście komfort,wygoda nieporównywalna z europejskimi vanami.Ale za to....awaria za awarią.Przez te dwa lata włozyłem w niego 20 tys.zł.Przekląłem dzień,kiedy go kupiłem.Dwie główne naprawy skrzyni biegów/automat/każda po około 4tys,zł.Uszczelki pod głowicą też dwa razy.Poza tym awarie klimy,hamulców,chłodzenia,zawieszenia to było na porządku dziennym.Sprzedałem go za 8tys. i cieszyłem się jak dziecko,ze pozbyłem się tego trupa.Nigdy więcej tego g[...]a,ani innych amerykańskich aut,one są nie na nasze drogi.Teraz jeżdżę już pięć lat octavią i nie wiem co to awaria.Klocki,oleje,filtry na czas i jest ok.
Ford i Chrysler to dno dla biedaków .W Kandzie liczy się tylko Honda Odyssey lub Toyota Sienna i dobra wersja to od 45 tyś dol.