Hyundai wprowadził do sprzedaży w Polsce model i20 z fabryczną instalacją LPG. Samochód zasilany gazem napędzany jest silnikiem 1,2 l i dostępny w czterech wersjach wyposażeniowych. Ceny zaczynają się od 44 600 zł. To niemal 4 tys. więcej niż trzeba zapłacić za samochód zasilany wyłącznie benzyną.
Hyundai i20
W i20 montowana jest instalacja firmy BRC Sequent z dotryskiem benzyny. Moc jednostki napędowej wynosi 85 KM. Hyundai nie informuje czy jednostka napędowa została poddana jakimkolwiek modyfikacjom (np. utwardzanie zaworów, które muszą znieść pracę w wyższej niż pierwotnie zakładano temperaturze).
Hyundai i20 debiutował w 2009 roku. Samochód produkowany jest w w indyjskiej fabryce w Chennai. W tym roku został poddany liftingowi. Zastosowanie zmodyfikowanego pasa przedniego i nowego tylnego zderzaka sprawiło, że samochód odrobinę urósł. Auto mierzy 3 995 mm długości, czyli o 55 mm więcej niż przed liftingiem. Takie same pozostały natomiast szerokość (1 710 mm), wysokość (1 490 mm) i rozstaw osi (2 525 mm).
Hyundai i20
Hyundai i20 należy do segmentu B, a takie samochody rzadko robią duże przebiegi, dlatego zakup LPG nie zawsze będzie się szybko zwracał (wyższa cena zakupu, droższe przeglądy). Samochody z LPG na pewno będą jednak atrakcyjną propozycją dla flot czy szkół jazdy.
Co ważne, napędzany LPG Hyundai i20 objęty jest programem 5-letniej potrójnej ochrony gwarancyjnej, w której skład wchodzi 5-letnia gwarancja bez limitu kilometrów, 5 lat assistance oraz 5 lat kontroli technicznej.
Hyundai i20
Polska uznawana jest na gazowego giganta. W naszym kraju zarejestrowanych jest 2,5 mln samochodów zasilanych LPG. Lepszym wynikiem może pochwalić się tylko Turcja. Mimo tego producenci w ograniczonym zakresie wprowadzają do sprzedaży samochody na gaz. Jeśli już, jest to instalacja montowana przez ASO (co pozwala na zachowanie gwarancji), a nie na taśmie montażowej w fabryce. To oznacza m.in, że zbiornik LPG nie zastępuje baku na benzynę, ale montowany jest w bagażniku, przez co pojemność tego ostatniego znacznie maleje. Nie ma więc róży bez kolców...