Afera z oszustwami spalinowymi Volkswagena nie tylko wpędziła niemiecki koncern w największe kłopoty w historii. Sprawiła również, że głośno zaczęło się mówić o największym kłamstwie współczesnej motoryzacji - zużyciu paliwa.
Pomiar drogowy
Przypomnijmy, że od zużycia paliwa wprost proporcjonalnie zależy emisja CO2. A od emisji CO2 - podatki, które nakładane są na samochody, nie tylko w momencie zakupu, ale i eksploatacji. Tak jest przynajmniej w całej "cywilizowanej" części Europy (czytaj: w Polsce nie).
Ponadto Unia Europejska narzuca na producentów coraz bardziej ostre limity emisji spalin, dochodząc do poziomu, którego nie da się już spełnić...
Jak więc ominięto prawo? W życie wszedł nowy sposób pomiaru zużycia paliwa i emisji spalin. Nie na drodze, ale w symulowanym cyklu - na hamowni, gdzie trafiały specjalnie przygotowane samochody, z przepompowanymi oponami, specjalnie dobranymi (pod cykl) przełożeniami skrzyni biegów, uruchamiane bez klimatyzacji...
Wyniki pomiarów
Szybko okazało się - i stało tajemnicą poliszynela - że wyniki z cyklu pomiarowego nie są do uzyskania w normalnej jeździe. I że różnice zaczynają sięgać absurdalnego poziomu 50 procent.
Wreszcie, jako pierwszy "dość" powiedział koncern PSA (Peugeot-Citroen), który przy współpracy organizacji pozarządowych i pod okiem zewnętrznego audytora, przeprowadził drogowe testy produkowanych przez siebie pojazdów.
Wyniki pomiarów
Podczas testów w samochodzie oprócz kierowcy znajdował się pasażer, bagażnik był załadowany, a klimatyzacja włączona. Samochody pokonały 25 km w ruchu miejskim, 39 km - na drogach pozamiejskich i 31 km - w ruchu autostradowym.
Koncern upublicznił właśnie wyniki pomiarów - prezentujemy je w tabelkach. Od razu można zauważyć, że różnice w stosunku do oficjalnych danych mieszczą się w granicach 1,5-2,5 l. Problem jest tylko taki, że przy danych oficjalnych na poziomie 4 litrów, daje to kłamstwo rzędu 50 procent!
Do końca roku na stronach internetowych marek należących do PSA (Peugeot, Citroen, DS) pojawią się kalkulatory, które w oparciu o informacje o sposobie jazdy kierowcy przeliczą spalanie "papierowe" na rzeczywiste.
Przypomnijmy, że zapadła już decyzja, że w ciągu najbliższych dwóch lat testy drogowe zastąpią te na hamowni i staną się powszechnie obowiązującą normą. Tylko co wtedy stanie się z normami emisji CO2?!