Bezwypadkowy to jedno z najczęściej nadużywanych w ogłoszeniach słów. Ponieważ dla laika znalezienie śladów napraw blacharskich jest niezwykle trudne handlarze często podpierają się tym stwierdzeniem.
Pamiętajmy, że wg Prawa o Ruchu Drogowym wypadek oznacza zdarzenie, w którym ucierpią osoby. Dlatego zamiast pytać o „bezwypadkowość” w czasie rozmowy telefonicznej polecamy dowiedzieć się więcej o „naprawach blacharsko-lakierniczych”.
Pomalowana uszczelka - ślad po naprawie blacharsko-lakierniczej.
Tak naprawdę, znalezienie na rynku dziesięcioletniego auta, które nie miało by za sobą wypadku lub stłuczki graniczy z cudem. Dotyczy to zwłaszcza samochodów sprowadzonych z zagranicy, które często przywożone były do kraju jako uszkodzone.
Niestety zweryfikowanie napraw blacharskich dla osoby nie obeznanej z tematem jest w zasadzie niemożliwe. Jest jednak kilka zasad, których w czasie oglądania auta powinniśmy bezwzględnie przestrzegać.
Po pierwsze samochód zawsze powinien być czysty. Brud doskonale maskuje wszelkie niedoskonałości powłoki lakierniczej. Po drugie – z tego samego powodu - samochód zawsze oglądajmy przy świetle dziennym i nigdy w deszczu! Na co zwrócić uwagę?
Szyby Podstawową czynnością, jaką można wykonać samemu jest sprawdzenie rocznika na szybach pojazdu (często jest on zapisywany w formie „…3” lub „.03” – w obu przypadkach oznacza to rocznik 2003). Powinien się on zgadzać z tym zapisanym w dowodzie rejestracyjnym i być taki sam na wszystkich szybach. Czasami (np. w sednach czy kombi) tylne szybki montowane w okolicach słupków C mogą być o rok starsze niż reszta. Wymiana szyby w zasadzie o niczym nie świadczy, ale jeśli znajdziemy nieoryginalne szyby, powinno to wzmóc naszą czujność. Przyjrzyjmy się wtedy dokładnie konkretnemu elementowi lub stronie auta. Rocznik produkcji odnajdziemy też na takich elementach jak reflektory (niestety czasami trzeba je zdjąć) oraz - zawsze - na pasach bezpieczeństwa. Te ostatnie, w miejscu ich mocowania do podłogi, wyposażone są w specjalną metkę, na której znajduje się również informacja o roku produkcji. Bardziej dociekliwi mogą też np wyjąć którąś z popielniczek (w tworzywie powinno być odciśnięte "kółeczko" z zakodowanym miesiącem i rokiem).
Szpachla Dobrze widoczny rowek to miejsce, w którym kończy się szpachla.
Czego powinniśmy szukać oglądając nadwozie? Szczególnie powinny zainteresować nas wszelkie odpryski, pęknięcia i tzw. „wżery” w powłoce lakierniczej. Ich występowanie to często dowód, że pod lakierem znajduje się gruba warstwa szpachli. Dysponujący dobrym okiem powinni też przyjrzeć się powłoce lakierniczej (auto musi być suche i czyste!) pod różnymi kątami i w dobrym świetle szukając wszelkich rys pod lakierem. Blacharze zazwyczaj słabo przykładają się do pracy i „szlifują” nałożoną szpachlę grubym papierem ściernym. Następnie nakładany jest na nią podkład (który "wygasza" ślady szlifowania), „baza” (kolor) i klar, czyli lakier bezbarwny (często we wnękach można znaleźć bezbarwne zacieki). Dokładnie przyglądając się elementom karoserii jest spora szansa na znalezienie tego typu śladów.
Jeżeli naprawę wykonano „po kosztach” łatwo odnajdziemy też ślady malowania. Wystarczy przyjrzeć się czy lakier nie znajduje się przypadkiem na uszczelkach, klamkach czy śrubach w komorze silnika. Łatwo odnaleźć też można tzw. „odcięcia” czyli miejsca, w których lakiernik łączył stary lakier z nowym.
Zwróćmy też uwagę na to, czy nadwozie nie jest skorodowane. Większość współczesnych aut (nie dotyczy wielu Opli i Mercedesów) ma w pełni ocynkowaną karoserię. Rdza świadczy więc o przygodach blacharskich.
Sprawdź co pod maską! Kiepsko położona pasta zabezpieczająca - tzw. siler. Świadczy o wymianie prawego błotnika.
Polecamy również zaopatrzenie się w czujnik grubości powłoki lakierniczej (najtańsze to koszt około 30 zł), dzięki którym łatwo odnajdziemy ślady napraw blacharskich. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że większość aut ma za sobą stłuczki czy mniejsze lub większe wypadki, to że na niektórych elementach znajduje się podwójny lakier lub niewielka warstwa szpachli nie powinno przekreślać danego auta. Jeśli szpachli nie kładł amator (na niezabezpieczoną blachę) przez najbliższe 2-3 lata z elementem nie powinno dziać się nic złego.
Nieporównywalnie większym zagrożeniem niż szpachla na drzwiach czy błotnikach są niefabryczne spawy. Te sprawdzić możemy np. zdejmując uszczelkę bagażnika czy dokładnie przyglądając się wnęce koła zapasowego oraz ścianie przedniej i okolicom kolumn McPhersona. Niefabryczne łączenia blacharze zabezpieczają specjalną pastą (tzw „siler"), dlatego warto porównać, czy z obu stron (np. lewy i prawy McPherson) jest ona tak samo położona.
Odcięcie przy słupku nie wróży nic dobrego...
Jeśli w którymkolwiek z wymienionych miejsc znajdziemy ślady spawania, czy szpachli od razu zrezygnujmy z dalszych oględzin.
Dysponując miernikiem grubości powłoki lakierowej dokładnie sprawdźmy to, co znajduje się pod maską! Pamiętajmy, że grubość lakieru na ścianie przedniej, przy kolumnach McPhersona czy na podłużnicach zawsze jest mniejsza lub równa grubości lakieru na nadwoziu. Jeżeli jest go więcej oznacza to, że dany element nośny był naprawiany, a auto ma za sobą bardzo poważny wypadek! W takim przypadku zalecamy rezygnację z dalszych oględzin.
Wystarczy kupić miernik lakieru i po sprawie, nie trzeba się niczego obawiać. Dzięki temu nie wpakowałem się w auto po dzwonie cały przód skasowany, a sprzedawca też twierdził że bezwypadkowy.
No nie co za ... Bo wiara myśli, że w Polsce samochodów się nie naprawia wcale po małej kolizji heeeheeeheee. Oto przykład mój ojciec ma zakład blacharski i ostatnio jeden z klientów który handluje autami sprowadził A3 z 2004r. z Francji i co się okazało że miała wstawione oby dwa tylne błotniki i była już raz cała malowana no i co. Ja mam Leona i też był już malowany cały i też z Francji. Tak się robi pieniądze, ale trzeba jeszcze umieć to robić żeby ktoś nie stracił przez to życia.
No tak. Na zachodzie auta sie lakieruje i wymienia elementy na nowe. U nas ludzie boja sie lakierować bo będa mieć problemy przy sprzedaży. Najlepiej mieć książeczkę do każdego auta ze zdjęciami dokumentującymi każde wgniecenie , lakierowanie i rysę. Czas , miejsce i przyczynę...to jest chore!!!!!!!! Na zachodzie nikt nie lata z czujnikami.
Michał, na zachodzie nikt nie lata z czujnikami, bo jak im się fura rozsypie to wystawiają aukcje i czekają aż jakiś Polak kupi ten złom i wciśnie jakiemuś leszczowi. Gratuluje podejścia. Stawiam piwo, że jesteś handlarzem ;]
wypadkowy a po kolizji to wielka różnica......radzę od zapoznania się z definicją wypadku. a co latania dookoła samochodu z miernikiem - dwa przykłady: mój - samochód od nowości troszkę poobijany , porysowany , ale naprawdę bez interwencji lakierniczo blacharskiej .....a lewy bok z powłoką podwójnej grubości ... i co? i nic!!! ja tym autem wytłukłem ponad 250 000km i nic. drugie auto znajomego po poważnym dzwonie - naprawiany pod sprzedaż : lakier cieniutko , równiutko i cacy....a to , że pół auta urwało? przecież kupujący amator latał z miernikiem i mu pasowało!!! tylko on mierzył na poszyciu.....a mierzy się w troszkę innych miejscach! wnioski? wolę nowe dwukrotnie polakierowane niż okazję od artysty!!!
To prawda, że handlarze są nieuczciwi i na siłę często wciskają KITY, że bezwypadkowe, że IGŁA czy LALECZKA - to jest żenujące, ale przecież takim jesteśmy narodem, lubimy oszukiwać i kłamać na potęgę, aby tylko osiągnąć zysk, a potem do kościoła i wyspowiadać się ilu to klientów w dany weekend oszukali..., również żenada. To, że większość po wypadku to jedno, ale ZA TO JAK ŁADNIE KRĘCĄ LICZNIKI, że wszystkie auta powyżej 10 lat mają albo 160, 190 albo 200 tys przebiegu, ciekawe zjawisko, a tym bardziej, że jak z NIEMIEC to przecież tam są tysiące kilometrów autostrad... TO, że dziadek do kościoła jeździł, że bez wkładu finansowego, że wszystko wymienione na czas..., to jest po prostu śmieszne, KTOŚ REMONTUJE SAMOCHÓD, ŻE JEST PRAWIE NOWY I SPRZEDAJE, CÓŻ ZA MIŁOSIERNY SAMARYTANIN!!!!!!!!!!!