28 listopada 2019 r. weszło w życie Rozporządzenie w sprawie wsparcia dla osób fizycznych w ramach Funduszu Niskoemisyjnego Transportu.
Na mocy tego dokumentu osoby fizyczne miały mieć możliwość otrzymania dofinansowanie do zakupu pojazdu elektrycznego. Poziom dofinansowania to 30 procent, przy założeniu, że cena samochodu nie przekracza 125 000 zł brutto. Oznacza to, że maksymalna dopłata to 37 500 zł.
Co prawda system dopłat był daleki od ideału (np. dopłata nie jest automatyczna, trzeba o nią wnioskować, wcześniej wydając pełną kwotę; z dopłat wykluczono osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą) to jednak był krokiem naprzód i realnym wsparciem dla osób, które na poważnie rozważały zakup samochodu elektrycznego.
Do faktycznego uruchomienia dopłat brakowało ogłoszenia tzw. naboru. I, jak właśnie się okazało, taki nabór w tym roku nie zostanie ogłoszony!
Wszystko przez błąd rządu. Otóż nikt wśród jego członków nie wpadł na to, że... od dopłaty trzeba będzie zapłacić podatek dochodowy! A wyniesie on niemało, bowiem w zależności od progu, w którym znajduje się nabywca auta, będzie to 18 lub 32 proc. wartości dopłaty. Przy założeniu dopłaty na maksymalnym poziomie, czyli 37,5 tys. zł oddać do budżetu trzeba by było 6,7 lub 12 tys. zł!
Już po wejściu rozporządzenia w życie, ktoś te kwestie podatkowe zauważył. W efekcie Ministerstwo Klimatu ogłosiło, że zmieni przepisy tak, by dofinansowanie było zwolnione z podatku dochodowego. To wymaga jednak czasu, dlatego już wiadomo, że wbrew zapowiedziom rządu, w tym roku dopłat do samochodów elektrycznych nie będzie.
A kiedy będą? Ministerstwo zapowiada, że w pierwszym kwartale przyszłego roku. Patrząc realnie, będzie to raczej marzec niż styczeń. O ile znów coś nie stanie na przeszkodzie...