Filtr cząstek stałych (DPF) to element samochodu, który znany jest właścicielom diesli i który zdecydowanie zyskał złą sławę.
Wszystko z powodu problemów z jego zatykaniem, do którego dochodzi podczas użytkowania samochodu na krótkich dystansach (głównie w warunkach miejskich). Ratunkiem jest wyjazd na autostradę i dłuższa jazda z wysoką prędkością, co wiąże się ze stratą czasu i pieniędzy na paliwo, ale umożliwia dopalenie nagromadzonej w filtrze sadzy.
Z kolei zignorowanie ostrzeżeń o zapychaniu DPF-a kończy się często nieodwracalnym zniszczeniem filtra, tymczasem wymiana na nowy to koszt idący w tysiące złotych. Nic więc dziwnego, że pytanie o obecność filtra DPF jest jednym z najczęstszych, jakie zadają kupujący używany samochód z silnikiem wysokoprężnym.
Audi A5
Niestety, wygląda na to, że filtry cząstek trwałych trafią również do samochodów z silnikami benzynowymi! Volkswagen ogłosił właśnie, że już w przyszłym roku wprowadzi filtry GPF (Gasoline Particulate Filter) do jednostek 1.4 TSI i 2.0 TFSI. Od razu zaznaczono jednak, że to pierwszy krok, a filtry stopniowo będą wprowadzane do kolejnych silników.
Do 2022 roku rocznie filtr ma otrzymywać 7 milionów samochodów grupy Volkswagena. Dzięki filtrom poziom emisji cząstek stałych ma być redukowany nawet o 90 proc.
Pierwszymi modelami, które w czerwcu przyszłego roku otrzymają filtr GPF będzie Volkswagen Tiguan 1.4 TSI oraz Audi A5 2.0 TFSI.
Przypomnijmy, że grupa Volkswagena zmaga się ze skutkami skandalu dotyczącego oszustw przy pomiarach poziomu emisji spalin silników wysokoprężnych. Oszustwa dotyczyły emisji tlenków azotu na rynku amerykańskim, ale okazało się, że również poziom emisji tlenków węgla w Europie jest zaniżony.