Poznaliśmy również markę i logo. I... to właściwie tyle.
Izera e-hatchback
Electromobility Poland to jedno z flagowych przedsięwzięć PiS-u. Co prawda szybko się okazało, że zapowiedzi miliona polskich aut na prąd, czy eksport na rynki zachodnie, o których mówił premier Morawiecki, to bajki, ale jednak firma powstała.
Została założona w 2016 roku przez czterech państwowych gigantów z branży elektrycznej - PGE Polska Grupa Energetyczna SA, Energa SA, Enea SA i Tauron Polska Energia SA. Firma otrzymała 70 mln zł kapitału zagranicznego oraz biuro w Warszawie. I na długi czas zapadła cisza (pomińmy litościwym milczeniem konkurs na wygląd auta).
Izera e-SUV
Dopiero w zeszłym roku zaczęły pojawiać się pierwsze informację, że firma działa - konkretnie zamówiła projekt samochodów we włoskiej pracowni stylistycznej Torino Design, konsultantem został Tadeusz Jelec, znany na świecie stylista samochodów, zaś tzw. integratorem technicznym, czyli firmą, która ma opracować pojazdy od strony technologicznej i procesu produkcyjnego wybrano niemiecką firmą EDAG Engineering.
Jednym słowem - Elektromobility zapłaciła Niemcom za projekt techniczny i Włochom - za projekt stylistyczny. Torino i EDAG wywiązały się z zadania, dzięki czemu Electromobility mogło zaprezentować oficjalnie dwa samochody koncepcyjne - e-hatchbacka i e-SUV-a.
Izera e-hatchback
Trzeba powiedzieć wprost, że oba projekty to samochody ładne, nieco futurystyczne, ale to normalne w przypadku conceptów. Na pewno nie odbiegają pod względem stylistyki od samochodów światowych koncernów. Wpływ Tadeusza Jelca musiał być duży, bo można dostrzec podobieństwa do Jaguara E-Pace.
Co jeszcze wiemy? Marka samochodów to Izera, co ma pochodzić od Gór Izerskich. Logo - wg producenta - "może być interpretowane na co najmniej dwa sposoby. Można dostrzec w nim kompas, bo samochody elektryczne wyznaczają kierunek rozwoju elektromobilności w Polsce. To też diament otoczony dłońmi – co ma symbolizować troskę i opiekę."
Izera e-SUV
A co wiemy o stronie technicznej? Jaką zastosowano płytę podłogową, baterie silniki? Otóż... nie wiemy nic. Producent ograniczył się, że do stwierdzenia, że projekt będzie realizowany w oparciu o "pozyskaną platformę technologiczną oraz przy współpracy z integratorem technicznym, którego rolą będzie również zapewnienie spójności i koordynacja prac związanych zarówno ze specyfikacją techniczną części oraz komponentów, jak i inżynierią produkcji."
Jednym słowem, Electromobility zamierza dopiero kupić płytę podłogową przeznaczoną dla samochodów elektrycznych. W Polsce nikt takim rozwiązaniem nie dysponuje, trzeba będzie zwrócić się do światowych producentów, np. do Volkswagena. A że opracowanie płyty podłogowej to jest proces niezwykle kosztowny, można się spodziewać, że tanio nie będzie. Mówimy tutaj o kwotach rzędu miliardów euro, dlatego na jednej płycie buduje się przynajmniej kilka modeli, a coraz częściej światowe koncerny nawiązują współpracę i dzielą się płytami.
Izera e-SUV
Electromobility zdradziła jeszcze, że samochody mają rozpędzać się do 100 km/h w mniej niż 8 sekund, a zasięg auta ma sięgać 400 km. Samochody mają się ładować na różne sposoby, ze zwykłego gniazdka i szybkich stacji. Będą wyposażone w elektroniczne wyświetlacze, ekrany dotykowe oraz szereg systemów bezpieczeństwa. Pod względem technologii nie ma więc żadnej rewolucji, modele Izery po prostu mają to, co muszą mieć, bo ma to już produkowana seryjnie konkurencja.
Tyle tylko, że produkcja seryjna samochodów Izery ma ruszyć w 2023 roku. Patrząc realnie, to i tak jest wyśrubowany termin. Trzeba przecież pozyskać wspomniane płyty (a wcale nie muszą to być te same, na których zbudowano concepty, inna płyta oznacza zupełnie inny samochód), silniki elektryczne i baterie, przejść z etapu samochodów koncepcyjnych to produkcyjnych, odbyć testy, zdobyć homologacje, opracować oprogramowanie (a jak to jest trudne pokazuje przykład opóźnionej premiery Volkswagena ID.3), a także... zbudować fabrykę.
A ceny samochodów marki Izera... lepiej na razie pominąć. W rynkowych realiach nie ma szans, żeby to był samochód dla Polaków. Takie auta nie mogą kosztować mniej niż 150 tys. zł.