Freelander to pierwszy przedstawiciel klasy SUV spod znaku Land Rovera. Zadaniem auta było odebranie klientów Toyocie i Hondzie, których "miejskie terenówki" sprzedawały się w końcu lat dziewięćdziesiątych jak ciepłe bułeczki. Samochód miał udany debiut - przyjemna dla oka sylwetka i prestiż producenta sprawił, że wieli kierowców zdecydowało się na zakup. Niestety, duża część żałuje tej decyzji do dzisiaj... W porównaniu z konkurencyjnymi modelami samochód wydaje się być zdecydowanie bardziej terenowy i solidy. W przypadku tej ostatniej cechy jest to jednak tylko złudzenie. Auto plasuje się w końcówkach zestawień dotyczących niezawodności, a jego utrzymanie z pewnością nie należy do tanich. Najwięcej problemów sprawia układ napędowy. Notorycznie psują się przekładnie kątowe, reduktory i tylne mosty - kompletny remont "napędu" może przekroczyć wartość auta. Oprócz tego problematyczne są też benzynowe silniki (konstrukcji Rovera) - bardzo często dochodzi do uszkodzenia uszczelek pod głowicą. Te są przeważnie następstwem dużych problemów z układem chłodzenia - przewody korodują i rozszczelniają się (dotyczy to niestety również nagrzewnicy) w efekcie czego bardzo łatwo przegrzać silnik. Podsumowując - jeśli zamierzamy często próbować swoich sił w terenie Freelander okaże się lepszy niż japońska konkurencja. Jeśli jednak samochód potrzebny jest nam głównie do miasta, jego zakup powinniśmy dokładnie przemyśleć.
Druga generacja Freelandera - oprócz nazwy - nie ma nic wspólnego ze swoim poprzednikiem. Samochód zaprojektowano od podstaw przy współpracy z Fordem. Pojazd powstał w oparciu o płytę podłogową, która stanowi też platformę dla takich modeli, jak m.in Ford Mondeo, Ford Galaxy czy Volvo S80. W stosunku do poprzednika auto stało się zdecydowanie bardziej "cywilizowane" - prowadzenie nie przypomina już ciężarówki, a w kabinie panuje przyjemna cisza. Samochód nie ma już reduktora - w układzie przeniesienia napędu pracuje sprzęgło typu Haldex. Niestety, nie jest to element wybitnie trwały, a jego naprawa może pociągnąć za sobą koszty rzędu kilku tysięcy złotych. Wciąż zdarzają się też usterki osprzętu (alternator, rozrusznik), elektryki czy układu chłodzenia, ale w porównaniu z poprzednikiem samochód zapewnia właścicielowi zdecydowanie mniej (przykrych) niespodzianek.