Wygląda na to, że kres silników wysokoprężnych jest coraz bliżej. Chociaż wieszczono to już od kilku lat, coraz bardziej skomplikowane silniki Diesla broniły się niskim zużyciem paliwa. Czynnikiem, który prawdopodobnie zada im śmiertelny cios jest afera z oszustwami Volkswagena.
W ostatnich latach rządy państw europejskich wpierały silniki wysokoprężne. Powód był prosty - mniejsze zużycie paliwa to mniejsza emisja CO2, gazu, który w Europie jest na cenzurowanym. Gdy jednak Amerykanie odkryli, że Volkswagen masowo oszukiwał normy emisji spalin, a podobne, chociaż nie tak bezczelne metody stosowali inni producenci, okazało się, że król jest nagi. Przypomnijmy, że VW musi wymienić oprogramowanie w 11 mln samochodów, a aż 8,5 mln z nich jeździ po drogach Starego Kontynentu!
Owszem, silniki Diesla palą mniej niż benzynowe, ale nie tak mało, jak podają producenci. Co więcej, by spełniać najwyższe normy emisji stały się niezwykle skomplikowane. Normą są filtry cząstek stałych, a oprócz ropy, tankować trzeba często również środki typu Adblue. Pół biedy, jeśli na stacji, ale niektórzy producenci wymagają wizyty w serwisie. I słono sobie za to liczą...
To wszystko przełożyło się na dynamiczny spadek sprzedaży nowych samochodów z silnikami wysokoprężnymi w Europie Zachodniej. W ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku udział diesla w rynku spadł o 3,1 proc do 49,7 proc. Po raz pierwszy od wielu lat diesle znalazły się w mniejszości!
Największe spadki sprzedaży diesli zanotowano w segmencie B, aut kompaktowych i minivanów. Diesel wciąż broni się w segmentach D i E, czyli dużych, luksusowych samochodów, które z założenia robią duże przebiegi i najczęściej eksploatowane są poza miastami.
Z tego, że diesle dochodzą do technologicznej ściany zdają sobie sprawę producenci. Zarówno Mercedes, jak i BMW przyznają, że wkrótce produkcja silników wysokoprężnych przestanie być opłacalna. Dlatego praktycznie wszystkie firmy skupiają się obecnie na samochodach hybrydowych, a w dłuższej perspektywie - elektrycznych.
Warto zauważyć, że od diesli odwracają się również Polacy, przy czym mamy tutaj na myśli import samochodów używanych. Przykładowo w marcu samochody z silnikami wysokoprężnymi stanowiły 42 proc. ogółu, podczas gdy w 2010 roku było to 63,5 proc!
W tym przypadku decydują jednak nie skandale z oszustwami, ale coraz wyższe koszty eksploatacji używanych silników wysokoporężnych (filtry cząstek stałych, turbosprężarki, wtryskiwacze itp).