Ten skandal – jak żaden inny – może odbić się na kształcie europejskiej motoryzacji. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska EPA zarzuciła Volkswagenowi oszustwa przy testach dotyczących emisji spalin silników TDI.
Chodzi o stosowanie nielegalnego oprogramowania sterującego pracą silnika i systemów odpowiadających za oczyszczanie spalin. Wgrany w fabryczny komputer soft sterujący, na podstawie danych z jednostki napędowej, położenia pedału przepustnicy czy – chociażby – ruchów kierownicą – wykrywał kiedy samochód poddawany jest testom emisji i ograniczał osiągi silnika w taki sposób, by mieścił się on w dopuszczalnych normach. Rzeczywista emisja tlenków azotu NOx i cząstek stałych w warunkach zwykłej, drogowej eksploatacji, była nawet 40-krotnie wyższa! W czasie normalnej jazdy drogowej program ograniczał np. stosowanie mocznika (AdBlue) rozkładającego cząstki NOx w reaktorze katalitycznym, dzięki czemu niewielki zbiornik płynu wystarczał na kilkadziesiąt tys. km.
Początkowo mówiło się wyłącznie o silnikach z rodziny EA189, czyli popularnych, produkowanych m.in. w Polkowicach na Dolnym Śląski, 2,0l TDI z systemem CR. Nielegalne oprogramowanie (jednostki sterujące dostarcza Bosch) miało trafić do 11 mln samochodów na całym świecie. Szybko jednak okazało się, że podobne programy - najprawdopodobniej – stosowano też w silnikach 1,4 l TDI, 1,6 l TDI czy 3,0 l TDI, które trafiały pod maski większości pojazdów wszystkich marek niemieckiego koncernu. Gdy skandal przybrał na sile do dymisji podał się sam prezes Volkswagena – Martin Winterkorn. Na stanowisku szefa koncernu zastąpił go dotychczasowy prezes Porsche - Matthias Mueller.
Za stosowanie nielegalnego oprogramowania Volkswagenowi grozi w USA 18 mld dolarów kary. Afera może być jednak punktem zwrotnym w historii motoryzacji. Niewykluczone, że w jej następstwie z oferty zniknąć mogą niemal wszystkie większe silniki Diesla stosowane do napędu samochodów osobowych.
Może się tak stać, jeśli przedstawiciele Unii Europejskiej – zgodnie z zapowiedziami – zmienią sposób certyfikowania nowych pojazdów, tak by poziom emisji spalin, a co za tym idzie zużycie paliwa, mierzone było w rzeczywistych warunkach drogowych. Jeśli tak się stanie spełnienie obowiązującej od września normy EU6, dla większości silników – nawet tych wyposażonych w filtry cząstek stałych i reaktory katalityczne – może się okazać zbyt trudnym zadaniem! Warto zauważyć, że przedstawiciele konkurencyjnych dla Volkswagena marek nabrali wody w usta i starają się nie komentować sprawy. To z kolei sugeruje, że również oni mają na sumieniu podobne machlojki z silnikami wysokoprężnymi.
Ciekawym zrządzeniem losu Amerykanie mogą wywrzeć ogromny wpływ na kształt europejskiego przemysłu motoryzacyjnego i doprowadzić część producentów ze Starego Kontynentu na skraj bankructwa. Największym wygranym okaże się w tym przypadku Toyota, która od lat rywalizuje z Volkswagenem o palmę pierwszeństwa w rankingu największych producentów aut na świecie. Japończycy – jak żaden inny koncern – w ostatnim czasie inwestowali głównie w rozwój – alternatywnych dla silników Diesla – pojazdów hybrydowych. Te przez wielu ekspertów (i przedstawicieli branży motoryzacyjnej) w Europie, z pobłażaniem traktowano w kategoriach „pomyłki” i „ślepej kiszki” motoryzacji...