Volkswagen drogo płaci za oszustwa spalinowe. Poza stratami wizerunkowymi, koniecznością odkupienia w Ameryce setek tysięcy samochodów oraz wymuszoną zmianą globalnej strategii (stopniowe odchodzenie od silników wysokoprężnych na rzecz napędu elektrycznego), niemiecki koncern zapłaci również olbrzymią karę.
Sąd federalny w Brunszwiku wydał wyrok zgodnie z którym, Volkswagen ma zapłacić 1 miliard euro grzywny. Oficjalnym przewinieniem Volkswagena było "naruszenie obowiązków nadzorczych". Jednym słowem, sędziowie uznali, że zarząd koncernu doskonale zdawał sobie sprawę, że w samochodach z silnikami wysokoprężnymi instalowano oprogramowanie fałszujące wyniki emisji spalin.
Potrafiło ono wykryć, gdy samochód znajdował się na stanowisku testowym i przestawiało sposób pracy silnika w ten sposób, by wykazywał mniejsze zużycie paliwa i mniejszą emisję spalin - na rynku amerykańskim chodziło głównie o bardzo szkodliwe tlenki azotu NOx, a w Europie - dwutlenek węgla CO2.
System ten znalazł się 10,7 mln samochodów napędzanych silnikami wysokoprężnymi typoszeregu EA 288 (w USA i Kanadzie, europejskie spełniały normy; pojemność 2.0 TDI, Volkswagen został zmuszony do odkupienie tych samochodów od właścicieli, składowane są na olbrzymich parkingach na kalifornijskich parkingach) oraz EA 189 (na całym świecie; 1.2 TDI, 1.6 TDI i 2.0 TDI), które sprzedawano od połowy 2007 do 2015 roku.
Na kwotę 1 mld euro składa się przepadek zysku w wysokości 995 mln euro oraz maksymalna dopuszczalna w Niemczech grzywna w wysokości 5 mln euro.
Koncern w specjalnym oświadczeniu wziął na siebie odpowiedzialność za aferę i przyjął wyrok ze zrozumieniem, uważając go za "kolejny krok ku przezwyciężeniu kryzysu".
Volkswagen zapowiedział również, że nie będzie się od wyroku odwoływał, tym samym zakończy się niemieckie postępowanie.
W Europie, w tym w Polsce od wielu miesięcy trwa już akcja nawrotowa samochodów z silnikami EA 189. Co ciekawe, ostatnie doniesienia mówią, że Polacy niechętnie zgłaszają się do serwisów, chociaż naprawa jest bezpłatna.