Obecne wydanie Suzuki Jimny zadebiutowało w 2018 roku i jego popularność przerosła najśmielsze oczekiwania. Popyt przewyższył podaż, samochody znikały z salonów w mgnieniu oka, a niekiedy były nawet szybko odsprzedawane na rynku wtórnym po wyższej cenie. Niestety, w 2020 roku wycofano Jimny ze sprzedaży, przez zaostrzone regulacje dotyczące emisji spalin, których ten model w wersji osobowej nie spełniał. Producent szybko znalazł rozwiązanie tego problemu, bo parę miesięcy później na rynku pojawił się Jimny z homologacją ciężarową, dzięki czemu podlegał mniej restrykcyjnym normom emisyjności. To zatem samochód do pracy, czy zabawka do jazdy w terenie? I jak sprawuje się w codziennym użytkowaniu? Sprawdzamy w naszym teście!
- Ponadczasowy design
- Surowe wnętrze
- Przystosowany do trudnych warunków
- Czy nadaje się do codziennego użytkowania?
- W ofercie nie ma wyboru
- Suzuki Jimny – podsumowanie i nasza opinia
Ponadczasowy design
Suzuki Jimny wizualnie nawiązuje do swoich poprzedników, szczególnie do modelu Samurai, prezentując klasyczny styl projektowania aut terenowych. Kanciaste kształty, okrągłe reflektory i koło zapasowe na klapie bagażnika – to tak niedzisiejsze, a jednak podoba się niemal wszystkim, niezależnie od płci i wieku. Doszukiwać się można też podobieństwa do Mercedesa Klasy G i dostępne są nawet, nieoficjalne rzecz jasna, pakiety stylistyczne, które z Jimny robią miniaturkę „Gelendy”. Atrakcyjność podnosi ciekawa paleta dostępnych lakierów, w tym także opcje dwukolorowe z czarnym dachem. Producent oferuje spory wybór dodatkowych akcesoriów, a modyfikacje możliwe do przeprowadzenia u firm zewnętrznych ograniczone są głównie fantazją właściciela auta.
Konstrukcja Jimny nastawiona jest na maksymalizację zdolności terenowych – minimalne zwisy, ścięte zderzaki i krótki rozstaw osi przełożyły się na godne podziwu wartości kątów: natarcia (37 stopni), zejścia (49 stopni) oraz rampowego (28 stopni). Prześwit nie jest przesadnie duży i wynosi 21 cm. W terenie przydają się kompaktowe wymiary, bo Jimny mierzy raptem 348 cm długości, 164,4 cm szerokości oraz 172 cm wysokości. Skromna jest również masa własna, która wynosi 1090 kg.
Surowe wnętrze
Wnętrze urządzono w równie minimalistycznym i surowym guście jak nadwozie. Do tego stopnia, że część elementów skręcana jest na niczym nieosłonięte śruby imbusowe. To jednak pasuje do charakteru Jimny i składa się na niepowtarzalny klimat. Widać, że materiały w kabinie są nie najlepszej jakości, ale już solidność montażu nie budzi zastrzeżeń. Testowany przez nas egzemplarz wyposażony był w klasyczne radio, bez ekranu dotykowego, ale z możliwością połączenia telefonu poprzez Bluetooth. Zarówno prędkościomierz, jak i obrotomierz są analogowe, a pomiędzy nimi znalazł się konfigurowalny niewielki ekran komputera pokładowego. Zabrakło natomiast wskaźnika temperatury płynu chłodniczego, co w aucie terenowym nie powinno mieć miejsca.
Homologacja ciężarowa wymusiła montaż tylko dwóch foteli, za którymi znajduje się metalowa kratka, oddzielająca przestrzeń bagażową. Pozycja za kierownicą jest specyficzna i nie należy do najwygodniejszych. Fotele nie posiadają regulacji wysokości, a kierownica ustawiana jest tylko w płaszczyźnie pionowej, i to w wąskim zakresie. Nie siedzi się centralnie na wprost kierownicy, tylko delikatnie zwróconym w stronę drzwi. Producent uzasadnia to tym, że dzięki temu mamy lepszy wgląd w to, co dzieje się z lewym przednim kołem i rzeczywiście taka argumentacja ma swoje podstawy. Bagażnik cechuje się foremnym kształtem i mieści 830 litrów.
Przystosowany do trudnych warunków
Jimny zbudowany został na klasycznej ramie, a jego zawieszenie opiera się na sztywnych osiach, tak zwanych „mostach”. Napęd jest klasyczny dla samochodów terenowych – domyślnie moc przekazywana jest na tylne koła, a przy użyciu mechanicznej dźwigni dołączyć możemy przednią oś lub załączyć reduktor. Przy pokonywaniu dużych nierówności i trawersów docenimy spory wykrzyż kół, dzięki dwóm sztywnym mostom. Pokonywanie stromych wzniesień i grząskiego terenu to żadne wyzwanie za sprawą niskiej masy oraz przełożenia redukcyjnego.
Na pokładzie znajduje się system wspomagający zjazd ze wzniesienia oraz podjazd pod górę – w obu przypadkach sprawdza się to świetnie, ułatwiając kontrolę nad pojazdem i zapobiegając poślizgowi kół, czy zdławieniu silnika. Jimny nie posiada typowych blokad mechanizmów różnicowych dla przedniej i tylnej osi – częściowo zastępuje to funkcja aktywnego sterowania siłą napędową, która hamuje ślizgające się koła i przenosi moment obrotowy na te, z lepszą przyczepnością. Działa to skutecznie i pomaga wydostać się z sytuacji, gdy część kół straci kontakt z podłożem. W efekcie niewiele jest przeszkód, które są w stanie zatrzymać Jimny – przez sypki piasek i głębokie błoto przedziera się nad wyraz dzielnie, a to na seryjnych oponach ze stosunkowo płytkim bieżnikiem. Problem stanowią koleiny, gdzie brakuje wyższego prześwitu i większych kół.
Czy nadaje się do codziennego użytkowania?
Silnik to jednostka benzynowa, która generuje 102 KM oraz 130 Nm i nie posiada turbosprężarki. Mocy, co najważniejsze, wystarcza do jazdy w terenie i także do tego, by żwawo poruszać się po mieście. Przy wyższych prędkościach elastyczność staje się już marna i lepiej unikać dróg szybkiego ruchu. Zwłaszcza że wtedy uciążliwy zaczyna być szum powietrza i hałas silnika, którego obroty na autostradzie sięgają pułapu 4 tysięcy. Manualna skrzynia posiada 5 przełożeń i trochę jej brakuje do ideału. Długa dźwignia, spore luzy oraz przesadny opór przy wyborze niektórych biegów wymagają przyzwyczajenia i wprawy. Narzekać nie można za to na pracę sprzęgła – jest łatwe do wyczucia i odpowiednio precyzyjne.
Filigranowa budowa i świetna widoczność nie wystarczą, by Jimny stał się godną polecenia propozycją do miasta. Zaskakujący jest więc tytuł najlepszego samochodu miejskiego, który Jimny zdobył w 2019 roku w ramach plebiscytu World Car of The Year. Owszem, zmieści się w niemal każde miejsce parkingowe, ale brakuje kamery cofania, czujników parkowania, czy bardziej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa. Układ kierowniczy ma wyraźne luzy, co znajduje uzasadnienie w jeździe terenowej, gdzie najechanie na poważną przeszkodę nie wyrywa kierownicy z rąk, ale w codziennym użytkowaniu bywa męczące.
Zawieszenie zestrojono z myślą o przyjmowaniu dużych obciążeń w trudnych warunkach, z czym radzi sobie wyśmienicie. Wpłynęło to jednak na obniżenie komfortu i na większych nierównościach autem zaczyna mocno bujać. Uważać należy też na ostrych zakrętach, gdyż wysokie i wąskie nadwozie nie utrzymuje wzorowej stabilności. Czy to wszystko powinno dziwić? Absolutnie nie – Jimny po prostu nie jest samochodem miejskim, więc w oczywisty sposób w takim środowisku nie sprawuje się najlepiej. Średnie zużycie paliwa w naszym teście wyniosło 7,4 l/100 km, co jest bardziej niż przyzwoitym wynikiem, zważając na to, że poruszaliśmy się po mieście, drogach ekspresowych i piaszczystych trasach terenowych.
W ofercie nie ma wyboru
W Polsce dostępna jest tylko jedna wersja Suzuki Jimny, czyli taka, jak w przedstawionym teście – dwuosobowa z homologacją ciężarową, z benzynowym silnikiem 1.5 oraz manualną skrzynią biegów. Wyboru nie ma ani w kwestii wariantu wyposażenia, ani w kwestii konfiguracji napędu. Cena nowego Jimny to 104 900 zł, a lakier inny niż biały kosztuje 2 290 zł lub 3 290 zł w przypadku malowania dwukolorowego.
Suzuki Jimny – podsumowanie i nasza opinia
Jimny jest jednym z tych samochodów, które można od razu pokochać, lub równie szybko odrzucić już na samym starcie. Urzeka prostotą, wyglądem i przede wszystkim niezrównaną dzielnością w terenie. Nieważne czy zawodowo, czy hobbistycznie – jazda w Jimny po bezdrożach to ogrom frajdy i przy tym poczucie pewności, że pojazd nie zawiedzie nas w wymagających warunkach. Z dala od utwardzonych dróg uwydatniają się wszystkie jego walory i warto pamiętać, że, choć na pierwszy rzut oka niepozorny, to prawdziwy samochód terenowy, którego użytkowanie w innych warunkach mija się z celem. W swojej kategorii i w tym przedziale cenowym Jimny nie ma żadnych konkurentów – jest jedyny w swoim rodzaju.