Test: Ford Bronco Badlands - klasyczna terenówka w nowym wydaniu

O tym, czy nowy Ford Bronco trafi na europejski rynek, przez długi czas nie było wiadomo, a pierwsze informacje wyrażały w tej sprawie raczej sceptycyzm. Okazało się jednak inaczej i Bronco finalnie pojawił się w polskiej dystrybucji, a my mieliśmy już okazję, by dokładniej poznać to auto. Mówimy tu o rasowej terenówce, więc nasz test przeprowadziliśmy w wymagających i zróżnicowanych warunkach, gdzie byliśmy w stanie maksymalnie wykorzystać potencjał samochodu. Czy Jeep Wrangler wreszcie ma godnego konkurenta? Sprawdzamy!

1. Ponadczasowy styl
2. Stworzony do trudnych wyzwań
3. Wrażenia z jazdy – test na torze off-roadowym
4. Podsumowanie i nasza opinia

Ponadczasowy styl

Nowy Ford Bronco garściami czerpie z rozwiązań stylistycznych, które kojarzymy z klasycznymi autami terenowymi, nawiązując też przy tym do swojego poprzednika, po raz pierwszy zaprezentowanego w roku 1965. Kanciaste nadwozie, okrągłe reflektory, masywne zderzaki i nadkola czynią z Bronco atletyczny samochód, którego przeznaczenie i pochodzenie widoczne jest już od pierwszego spojrzenia. Należy zaznaczyć, że tu nic nie jest udawane, a o przygotowaniu do jazdy w terenie mówi chociażby geometria nadwozia. Prześwit mierzy 261 mm, a godne podziwu są też kąty: natarcia 41 stopni, zejścia 33 stopnie oraz rampowy 24 stopnie. Spód auta chronią solidne metalowe płyty i nie zapomniano też o ulokowaniu uchwytów w zderzakach, gdyby trzeba było użyć liny do wyciągania.

Projektanci Bronco ewidentnie znają potrzeby miłośników off-roadu, więc zadbano o to, by różnego rodzaju przeróbki i modyfikacje – jak na przykład wymiana zderzaków – były łatwe do wykonania. Mało tego – każdy, kto potrafi posługiwać się podstawowymi narzędziami, może w swoim Bronco zdemontować drzwi oraz dużą część dachu i cieszyć się swobodą takiego podróżowania. Choć fotografie w pełnie tego nie oddają, to Bronco jest masywne i mierzy 4811 mm długości, 1937 mm szerokości oraz 1932 mm wysokości. Przez gabaryty i konstrukcję ramową niemała jest również masa, która wynosi 2343 kg.

Stworzony do trudnych wyzwań

Nowy Ford Bronco Badlands zawiera niemal kompletny oręż, który przydaje się w trudnym terenie. Na pokładzie mamy reduktor, wszystkie trzy blokady mechanizmów różnicowych, rozłączany przedni stabilizator czy 33-calowe koła z oponami typu MT (mud terrain). Mechanikę dopełniają liczne systemy elektroniczne, które wspierają kierowcę na bezdrożach.

Każdy, kto miał kontakt z off-roadem, wie, jak istotnym elementem jest tam odpowiedni silnik. Tutaj pod maską mamy motor benzynowy V6 o pojemności 2.7 litra, który dostarcza 335 KM mocy oraz 563 Nm momentu obrotowego. Przełożenia dobiera 10-biegowa skrzynia automatyczna, a napęd może trafiać wyłącznie na tylne koła lub na obie osie. Napęd w Bronco Badlands przekazywany jest przez elektromechaniczną skrzynię rozdzielczą. Pozwala to poruszać się z załączonym napędem 4x4 po drogach utwardzonych, czym nie każda terenówka może się pochwalić.

Sprint do 100 km/h zajmuje 7,2 sekundy, a prędkość maksymalna to dokładnie 161 km/h. Osiągi są świetne, zwłaszcza, że mamy do czynienia z ciężkim autem, którego aerodynamika, delikatnie mówiąc, kuleje.

Wrażenia z jazdy – test na torze off-roadowym

Na wyjątkową dzielność terenową Forda Bronco wpływa wiele elementów, ale jednym z kluczowych jest zawieszenie – z przodu w układzie niezależnym, a z tyłu oparte na tzw. sztywnym moście. Odmiana Badlands seryjnie wyposażona jest w amortyzatory renomowanej marki Bilstein – amortyzatory te zawierają dodatkowy zbiornik wyrównawczy z azotem, co pozwala regulować charakterystykę tłumienia i zmniejsza ryzyko „dobicia”.

Tor testowy obejmował odcinek wyłożony głazami, gdzie Bronco bez większego trudu przedzierało się do przodu. W takich warunkach warto rozłączyć stabilizator, co jeszcze powiększa zakres pracy zawieszenia. Wykrzyż obu osi jest imponujący i wszystkie cztery koła mają dużą swobodę ruchu, dzięki czemu dopasowują się do nierównej nawierzchni.

W kwestii zarządzania napędem można postawić na samodzielność lub zdać się na automatykę i zaprogramowane tryby jazdy. Wybór trybu jazdy wpływa na załączenie blokad mechanizmów różnicowych i reduktora, na pracę przepustnicy czy skrzyni biegów. Co prawda jest jakiś urok w tym, by własnoręcznie sterować układem napędowym, ale zastosowane systemy radzą sobie z tym tak sprawnie, że warto im zaufać.

Podwójnie doładowany motor V6, który pracuje pod maską Bronco, błyskawicznie wkręca się na wysokie obroty i w każdym momencie daje poczucie drzemiącego pod prawą stopą zapasu mocy. Ważne, że napęd nie został „wykastrowany” przez zbyt wrażliwe ograniczniki obrotów czy nadopiekuńczą kontrolę trakcji. Skrzynia umożliwia zablokowanie konkretnego biegu, koła mają siłę wygrzebywać się z grząskiego podłoża i to nadal kierowca jest nadrzędny względem elektroniki.

Obecność tempomatów w samochodach już nikogo nie dziwi, ale Bronco wyposażone jest w „tempomat terenowy”, który potrafi utrzymywać ustawioną prędkość w naprawdę wymagających warunkach. I tak na przykład zadaliśmy tempo 3 km/h, a pojazd był w stanie pokonywać głębokie błoto, sypki piasek czy wspinać się na strome wzniesienia, a następnie z nich zjeżdżać. System pilnuje, by do nie doszło do uślizgu kół i tak dawkuje moc, by stale przekazywać napęd, nie przekraczając ustalonego limitu prędkości. Pomaga to technicznie pokonywać terenowe przeszkody, a skupienie nie jest rozpraszane przez konieczność kontrolowania pedału przyspieszenia i hamulca. Oczywiście są sytuacje, gdzie wymagane jest, by gwałtowniej się rozpędzić, a wtedy musimy już radzić sobie sami.

O tym, jak nowoczesne technologie bywają pomocne na bezdrożach, przekonaliśmy się, gdy skorzystaliśmy z kamer 360 stopni. Kamery rozlokowane są dookoła całego pojazdu, dokładnie pokazują jego całe otoczenie, a widoki można przełączać w taki sposób, by uzyskać zbliżenie na konkretny fragment i na przykład podejrzeć, co dzieje się z przednimi kołami. Bronco posiada jeszcze jeden system, który pomimo swej prostoty okazuje się być zdumiewająco skuteczny. Mowa o układzie hamującym wewnętrzne tylne koło w trakcie ciasnych zwrotów – przyblokowanie koła sprawia, że auto tak jakby zaczyna się wokół niego obracać. Zmniejsza to promień skrętu aż o 40% i pozwala zgrabniej manewrować w wąskich zakrętach.

Podsumowanie i nasza opinia

Nowy Ford Bronco jest bardzo udaną współczesną interpretacją klasycznej terenówki. Zadowoli tych, którzy poszukują bezkompromisowego samochodu do off-roadowej jazdy, a jednocześnie przypadnie do gustu klientom, którzy oczekują, że to pojazd będzie wykonywał większość „brudnej roboty”. Z tym autem nie trzeba się siłować, zastosowana elektronika wspomaga kierowcę, ale nie odbiera przy tym satysfakcji z jazdy. Bronco jest też stosunkowo uniwersalny i nie można zarzucić mu toporności czy braku przystępności w codziennym użytkowaniu. Na pokładzie nie zabrakło nowoczesnych systemów asystujących kierowcę także na asfalcie, kabina jest nieźle wykończona i bogato wyposażona – przy drobnych wyrzeczeniach, Bronco mogłoby nawet pełnić funkcję samochodu rodzinnego.

To jeszcze kwestia ceny – Ford Bronco w Polsce występuje w dwóch wariantach: Outer Banks i Badlands. Pierwsza odmiana jest mniej uterenowiona, stworzona z myślą o bardziej wszechstronnym zastosowaniu i jej ceny zaczynają się od 419 300 zł. Testowana przez nas wersja Badlands jest już wyraźnie lepiej przygotowana do jazdy w terenie, a jej zakup wiąże się z wydatkiem przynajmniej 440 300 zł. Kwoty niemałe, ale za to w tych pieniądzach otrzymujemy już niemal kompletne wyposażenie, a dopłacić można do innego koloru nadwozia lub akcesoriów takich jak relingi dachowe czy hak holowniczy.