Citroen C4 Cactus I 1.6 BlueHDI 100 KM
Citroen C4 Cactus debiutował wiosną 2014 roku na salonie w Genewie. W polskich salonach samochód pojawił się jesienią tego samego roku.
C4 Cactus ma typowo kompaktowe wymiary, długość nadwozia to 4,16 m, szerokość to 1,73 m, a wysokość - 1,48 m. Technicznie Cactus bazuje oczywiście na klasycznym C4, nie jest więc niespodzianką, że oba pojazdy mają identyczny rozstaw osi, który wynosi 2,60 m. Również pojemność bagażnika nie odbiega od kompaktowej średniej i wynosi 358 litrów.
C4 Cactus jest jednak aż o 200 kg lżejszy od klasycznego C4.
Ciekawym rozwiązaniem, dotąd nie spotykanym w samochodach, są tzw. powietrzne zderzaki (airbump). Są to wykonane z tworzywa zwanego TPU (termoplastyczny elastomer poliuretanowy) komory powietrzne widoczne na drzwiach i zderzakach. TPU to materiał niezależnie od temperatury elastyczny, trudnościeralny, odporny na odkształcenia i inne uszkodzenia mechaniczne.
Pod koniec 2017 roku zaprezentowano C4 Cactus po kuracji odmładzającej. Firma pokusiła się o nowe reflektory (przednie i tylne), czy znaczne zmiany w wyglądzie pasa przedniego. Zamiast jednolitej osłony chłodnicy, pomiędzy reflektorami pojawił się teraz klasyczny grill. Ten – w swojej środkowej części – przechodzi w – wyraźnie zaakcentowane – logo producenta.
Nie sposób jednak przeoczyć braku, charakterystycznych dla poprzednikach, gumowych listew ochronnych airbumps. Elementy zniknęły nie tylko z narożników zderzaków ale też drzwi. Rozwiązanie typowe dla C4 Cactus ma teraz, bardzo subtelną, formę niewielkiej listwy bocznej biegnącej wzdłuż drzwi nieco powyżej progu.
W kabinie największą nowością są zaprojektowane od nowa fotele „advenced komfort”. Ich faktura i kształty przypominają nieco te stosowane w latach siedemdziesiątych w modelu CX.
C4 Cactus jest pierwszym modelem w Europie, który otrzymał nowy rodzaj zawieszenia z amortyzatorami wyposażonymi w „progresywne ograniczniki hydrauliczne” (Progressive Hydraulic Cushions). O wiele prostsze (i tańsze w produkcji) rozwiązanie zapewniać ma namiastkę komfortu, z którego słynęły niegdyś Citroeny wyposażone w układ hydropneumatyczny.
Silnik
Jedną z pierwszych konstrukcji wysokoprężnych opracowanych w myśl zasad downsingu był skonstruowany wspólnie przez PSA i Forda silnik 1,6 HDi/TDCI. Jednostka okazała się być nader udana – zapewnia dobre osiągi i niewielki apetyt na paliwo. Jak większość z nowoczesnych konstrukcji wysokoprężnych ma jednak kilka słabych stron. Jakich problemów, z czasem, spodziewać się mogą właściciele i na co zwracać szczególną uwagę, by jak najdłużej cieszyć się niezawodnym autem? Konstrukcja, za opracowanie której odpowiadali głównie inżynierowie Citroena i Peugeota jest bardzo popularna. Oprócz Francuzów w swoich autach montowały je również takie marki, jak Mini, Mazda, Suzuki i Volvo. Jednostka oferowana była w kilku wariantach. Do 2010 roku klienci wybierać mogli spośród odmian o mocy 75 KM, 90 KM lub 109 KM. Wszystkie wyposażone były w szesnastozaworową głowicę – najmocniejsza wersja miała dodatkowo dwumasowe koło zamachowe i turbosprężarkę o zmiennej geometrii. W 2010 dokonano zmian w konstrukcji głowicy – jednostka otrzymała ośmiozaworową głowicę – do wyboru było 75 KM, 92 KM lub 112 KM. Okiem użytkownika: 1,6 HDI / TDCI O ile w przypadku większości nowoczesnych diesli największe problemy sprawiają czułe na jakość paliwa wtryskiwacze, o tyle w przypadku jednostki 1,6 HDi przyczyną częstszych kłopotów są turbosprężarki. Z punktu widzenia kosztów obsługi lepiej zdecydować się na słabszą wersję o stałej geometrii turbiny. Element można wówczas regenerować a koszt nowej nie powinien przekroczyć 2 tys. zł. Większy problem mieć będą właściciele mocniejszych odmian – 109 lub 112-konnych. W ich przypadku turbina nie nadaje się do regeneracji – w razie awarii trzeba więc wydać ok. 3,5 tys. zł na nową lub posiłkować się częścią pochodzącą z demontażu. Warto wiedzieć, że krótka żywotność turbiny wynika z problemów z jej smarowaniem. By ich uniknąć polecamy skrócić interwał wymiany oleju do 10-15 tys. km i stosować dobrej jakości olej syntetyczny (np. 5w30). Po zakupie radzimy też wymienić lub wyczyścić metalowy przewód, którym olej doprowadzany jest do turbiny. Często – w wyniku pracy pod dużym obciążeniem – zatkaniu ulega sitko na śrubie mocującej przewód do bloku, przez co turbosprężarka nie jest odpowiednio smarowana. Z czasem krystalizujący się olej całkowicie zatyka przewód, co skutkuje zniszczeniem turbiny. Co ważne, w nowszych wersjach, śruba mocująca przewód nie miała już owego sitka – wielu użytkowników – dla własnego bezpieczeństwa – usuwa je na własną rękę. Raz na 3-4 wymiany oleju radzimy odkręcić i wyczyścić (lub wymienić) wspomniany przewód. Niestety operacja jest dość czasochłonna – dojście jest ograniczone i wymaga odkręcenia katalizatora. Co ważne, dość dobrą opinią cieszy się układ wtryskowy. W zależności od rocznika (i konfiguracji) stosowano układy Boscha lub Siemensa. Zdecydowanie popularniejsze są jednak elektromagnetyczne wtryskiwacze Boscha, co obniża koszty napraw. Trzeba jednak pamiętać, że elementy te są kodowane, wiec wymiana uszkodzonego wtrysku wymaga również podłączenia komputera diagnostycznego. Problematyczna może się również okazać sama naprawa. Jeśli wokół wtryskiwaczy pojawiają się nieszczelności ich korpus potrafi wtopić się w plastikowy kolektor dolotowy, co sprawia, że często demontaż wtrysków możliwy jest wyłącznie po zdjęciu głowicy. Dlatego właśnie należy zwracać baczną uwagę na to, czy wokół wtrysków nie pojawiają się żadne zaolejenia – jeśli tak, dla własnego dobra, lepiej odstawić auto do mechanika i wymienić metalowe pierścienie uszczelniające.
Najgorszymi doradcami przy zakupie samochodu używanego są emocje. Dlatego właśnie w opisach modeli kładziemy nacisk na te informacje, które mogą przydać się w podjęciu ostatecznej decyzji oraz przy oględzinach auta. Staramy się ująć w opisie najczęściej występujące usterki danego modelu, a także podpowiedzieć, na jakie „przygody” powinniśmy być przygotowani po zakupie. Oczywiście nie każdy musi zgadzać się z naszymi opiniami, jednak mają one swoje podstawy we wnikliwych analizach rynku. Pamiętajcie, że nasz opis w żadnym wypadku nie ma na celu bezkrytycznego wychwalania danego modelu. To raczej surowa, chłodna ocena konkretnego auta, zachęcająca do równie pesymistycznej kalkulacji kosztów. Zawsze trzeba mieć bowiem na uwadze to, że cena zakupu używanego pojazdu jest dopiero początkiem wydatków.
Ostatnia zmiana: 2017-10-27