DS DS5 I 1.6 HDI 112 KM
W 2009 roku Citroen zaprezentował pierwszy pojazd z luksusowej serii DS - model DS3. Natomiast DS5 to największy pojazd z tej serii (która już została awansowana do miana samodzielnej marki), zaprezentowany w 2012 roku i zaliczany do segmentu D.
Citroen DS5 technologicznie bazuje na modelu C5, aczkolwiek samochód zbudowano na płycie podłogowej PF2, którą wykorzystuje Peugeot w modelach 3008 i 5008, ale także Citroenie C4 obu generacji, a nawet w... Berlingo. Samochód ma 4,52 m długości i 1,85 m szerokości. Rozstaw osi to budzące uznanie 2,73 m, co gwarantuje, że pasażerom tylnych siedzeń nie będzie brakowało miejsca.
Nadwozie Citroena DS5 trudno jednoznacznie zakwalifikować. W zasadzie jest to miks 5-drzwiowego hatchbacka, kombi i nadwozia zwanego jako shooting brake.
Citroen DS5 jest oferowany w jednym z trzech poziomów wyposażenia (Chic, So Chic, Sport Chic), wyłącznie z doładowanymi silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi oraz w wersji hybrydowej, w której 163-konny silnik wysokoprężny napędza koła przednie, zaś dodatkowy motor elektryczny - tylne.
Wszystkie Citroeny DS5 wyposażone są m.in. w elektryczny hamulec postojowy, czujniki zmroku i deszczu, kontrolę trakcji, sprzęt grający, 6 poduszek powietrznych (przednie, boczne i kurtynowe), ESP, dwustrefową automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, tempomat oraz bezkluczykowy system dostępu. Jak widać, wyposażenie standardowe jest bardzo bogate.
Na salonie genewskim w 2015 roku, a więc po trzech latach od debiutu, zaprezentowano DS5 po liftingu. Samochód otrzymał nowy grill, lampy łączące światła wykonane w technologii LED i ksenonowej, modernizacji poddano również jednostki napędowe, wszystkie spełniają normę Euro 6.
W DS5 pojawił się również nowy system infotainment z dużym kolorowym, dotykowym ekranem. Dzięki niemu z konsoli środkowej usunięto aż 12 przycisków. System posiada m.in. funkcję Mirror Screen, dzięki której pokładowy ekran staje się odbiciem ekranu smartfonu. Pozostałe przełączniki zostały zgrupowane na dwóch panelach umieszczonych na konsoli środkowej.
Jednocześnie jeszcze zwiększono poziom wyposażenia. Wprowadzono m.in. system monitorowania martwego kąta, niezamierzonego opuszczania pasa ruchu, automatyczne światła drogowe, asystenta ruszania pod górę, kamerę cofania czy system head-up display.
Silnik
Jedną z pierwszych konstrukcji wysokoprężnych opracowanych w myśl zasad downsingu był skonstruowany wspólnie przez PSA i Forda silnik 1,6 HDi/TDCI. Jednostka okazała się być nader udana – zapewnia dobre osiągi i niewielki apetyt na paliwo. Jak większość z nowoczesnych konstrukcji wysokoprężnych ma jednak kilka słabych stron. Jakich problemów, z czasem, spodziewać się mogą właściciele i na co zwracać szczególną uwagę, by jak najdłużej cieszyć się niezawodnym autem? Konstrukcja, za opracowanie której odpowiadali głównie inżynierowie Citroena i Peugeota jest bardzo popularna. Oprócz Francuzów w swoich autach montowały je również takie marki, jak Mini, Mazda, Suzuki i Volvo. Jednostka oferowana była w kilku wariantach. Do 2010 roku klienci wybierać mogli spośród odmian o mocy 75 KM, 90 KM lub 109 KM. Wszystkie wyposażone były w szesnastozaworową głowicę – najmocniejsza wersja miała dodatkowo dwumasowe koło zamachowe i turbosprężarkę o zmiennej geometrii. W 2010 dokonano zmian w konstrukcji głowicy – jednostka otrzymała ośmiozaworową głowicę – do wyboru było 75 KM, 92 KM lub 112 KM. Okiem użytkownika: 1,6 HDI / TDCI O ile w przypadku większości nowoczesnych diesli największe problemy sprawiają czułe na jakość paliwa wtryskiwacze, o tyle w przypadku jednostki 1,6 HDi przyczyną częstszych kłopotów są turbosprężarki. Z punktu widzenia kosztów obsługi lepiej zdecydować się na słabszą wersję o stałej geometrii turbiny. Element można wówczas regenerować a koszt nowej nie powinien przekroczyć 2 tys. zł. Większy problem mieć będą właściciele mocniejszych odmian – 109 lub 112-konnych. W ich przypadku turbina nie nadaje się do regeneracji – w razie awarii trzeba więc wydać ok. 3,5 tys. zł na nową lub posiłkować się częścią pochodzącą z demontażu. Warto wiedzieć, że krótka żywotność turbiny wynika z problemów z jej smarowaniem. By ich uniknąć polecamy skrócić interwał wymiany oleju do 10-15 tys. km i stosować dobrej jakości olej syntetyczny (np. 5w30). Po zakupie radzimy też wymienić lub wyczyścić metalowy przewód, którym olej doprowadzany jest do turbiny. Często – w wyniku pracy pod dużym obciążeniem – zatkaniu ulega sitko na śrubie mocującej przewód do bloku, przez co turbosprężarka nie jest odpowiednio smarowana. Z czasem krystalizujący się olej całkowicie zatyka przewód, co skutkuje zniszczeniem turbiny. Co ważne, w nowszych wersjach, śruba mocująca przewód nie miała już owego sitka – wielu użytkowników – dla własnego bezpieczeństwa – usuwa je na własną rękę. Raz na 3-4 wymiany oleju radzimy odkręcić i wyczyścić (lub wymienić) wspomniany przewód. Niestety operacja jest dość czasochłonna – dojście jest ograniczone i wymaga odkręcenia katalizatora. Co ważne, dość dobrą opinią cieszy się układ wtryskowy. W zależności od rocznika (i konfiguracji) stosowano układy Boscha lub Siemensa. Zdecydowanie popularniejsze są jednak elektromagnetyczne wtryskiwacze Boscha, co obniża koszty napraw. Trzeba jednak pamiętać, że elementy te są kodowane, wiec wymiana uszkodzonego wtrysku wymaga również podłączenia komputera diagnostycznego. Problematyczna może się również okazać sama naprawa. Jeśli wokół wtryskiwaczy pojawiają się nieszczelności ich korpus potrafi wtopić się w plastikowy kolektor dolotowy, co sprawia, że często demontaż wtrysków możliwy jest wyłącznie po zdjęciu głowicy. Dlatego właśnie należy zwracać baczną uwagę na to, czy wokół wtrysków nie pojawiają się żadne zaolejenia – jeśli tak, dla własnego dobra, lepiej odstawić auto do mechanika i wymienić metalowe pierścienie uszczelniające.
Najgorszymi doradcami przy zakupie samochodu używanego są emocje. Dlatego właśnie w opisach modeli kładziemy nacisk na te informacje, które mogą przydać się w podjęciu ostatecznej decyzji oraz przy oględzinach auta. Staramy się ująć w opisie najczęściej występujące usterki danego modelu, a także podpowiedzieć, na jakie „przygody” powinniśmy być przygotowani po zakupie. Oczywiście nie każdy musi zgadzać się z naszymi opiniami, jednak mają one swoje podstawy we wnikliwych analizach rynku. Pamiętajcie, że nasz opis w żadnym wypadku nie ma na celu bezkrytycznego wychwalania danego modelu. To raczej surowa, chłodna ocena konkretnego auta, zachęcająca do równie pesymistycznej kalkulacji kosztów. Zawsze trzeba mieć bowiem na uwadze to, że cena zakupu używanego pojazdu jest dopiero początkiem wydatków.
Ostatnia zmiana: 2019-03-19