Kolejne dni przynoszą kolejne informacje dotyczące oszustw Volkswagena. Zwykle nie są to dobre informacje dla niemieckiego koncernu.
Ostatnio pisaliśmy, że "nieodpowiednio opisany kod" odnaleziono w oprogramowaniu silnika 3.0V6 TDI. Co robią "nieopisane" funkcje na razie nie wiadomo, jednak Volkswagen zapewniał, że nie fałszuje on wyników pomiaru emisji spalin.
Ta sprawa ma dotyczyć około 10 tys. samochodów i - jak się okazuje - była powodem całkowitego wstrzymania sprzedaży samochodów z silnikiem 3.0V6 TDI na rynku amerykańskim. Dotyczy to nie tylko Volkswagena Touarega, ale również samochodów Porsche i Audi. Zapewnienia VW najwyraźniej nie pomogły.
Natychmiast pojawiły się kolejne doniesienia, że Volkswagen nie tylko zaniżał w USA i Europie poziom emisji tlenków azotu (sprawa dotyczy 11 mln samochodów), ale również - w Europie - poziom emisji dwutlenku węgla. Tymczasem na Starym Kontynencie na punkcie tego - w gruncie rzeczy neutralnego, emitowanego przez każdy żywy organizm gazu - panuje istna histeria. Pomija się emisję trujących tlenków azotu, za to za od emisji CO2 zależą w wielu europejskich krajach stawki podatków, zarówno przy zakupie pojazdu (można liczyć nawet na dopłaty do samochodów), jak i opłacanego corocznie podatku drogowego.
Co więcej, KE ustala średni poziom emisji CO2 dla producentów samochodów, jeśli jedne modele się w nim nie mieszczą, to inne muszą go zaniżać (np. elektryczne). Jeśli średnia jest zbyt wysoka oznaczać to będzie kary. Volkswagen oszacował koszty tego nowego problemu na 2 mld euro, ale zapewne kwota ta obejmuje wyłącznie akcję serwisową i rekompensaty dla klientów, a nie ewentualne kary.
Volkswagen przyznał, że rzeczywiście zaniżano poziom emisji CO2, co oznacza, że zaniżano również poziom zużycia paliwa. Sprawa dotyczyć ma ok. 800 tys. samochodów, w tym - uwaga - niespełna 100 tys. samochodów z silnikami benzynowymi, dotychczas niezaangażowanymi w skandal. Chodzi o silniki 1.4 TDI, 1.6 TDI i 2.0 TDI produkowane od 2012 roku (a więc modele VW Golf, Polo, Passat, Audi A1 i A3, Seat Ibiza i Skody Octavia, Yeti, Rapid). Jeśli chodzi o jednostki benzynowe to chodzi o silnik 1.4 ACT z systemem odłączania cylindrów, który debiutował w 2012 roku. Zaniżanie emisji i zużycia ma wynosić - w zależności od jednostki - między 10 a 15 procent.
Komisja Europejska natychmiast zareagowała zapowiedzią nałożenia kar oraz naciskiem na przyśpieszenie wewnętrznego śledztwa Volkswagena, które ma wyjaśnić wszystkie nieprawidłowości.