Passat B4 pojawił się w ofercie Volkswagena w 1993 roku. Samochód nie był nową konstrukcją. Model B3 (debiut w roku 1987) poddano po prostu głębokiemu liftingowi. Zmianom uległy m.in.: pas przedni, tylne lampy oraz wnętrze. Technicznie jednak korzenie modelu sięgają połowy lat osiemdziesiątych, co jest również jednym z powodów dużej popularności samochodu. B4 powstał w latach, gdy elektronika pojazdowa dopiero raczkowała - dzięki topornie prostej konstrukcji auto cieszy się opinię niezniszczalnego.
Niestety ostatni egzemplarz typoszeregu B4 zjechał z taśmy produkcyjnej w 1997 roku, więc nawet najmłodsze auta najlepsze lata mają już za sobą. W związku z ogromnymi przebiegami, większość dostępnych na naszym rynku aut ma około pół miliona kilometrów przebiegu oraz powypadkową przeszłością znalezienie samochodu wartego uwagi będzie bardzo trudne. Po tylu latach intensywnej eksploatacji nie ma też co liczyć na niezawodność.
Najwięcej kłopotów przysparza układ elektryczny - współpracy odmawiają: elektrycznie podnoszone szyby (siłowniki, łamiące się przewody w drzwiach), centralne zamki, czujniki ABS, szczotki w alternatorze czy aparat zapłonowy. Do typowych dolegliwości zaliczyć też można wymagającą częstego czyszczenia przepustnicę (zawiesza się, falują obroty) oraz wycieki z zespołu napędowego i pękające odmy (silniki benzynowe). W Dieslach uważać trzeba na turbosprężarkę i przepływomierz - te dwa elementy psują się stosunkowo często, nienależną też do najtańszych. Prócz tego Passat B4 cierpi też na kilka charakterystycznych przypadłości. Podobnie jak w przypadku Golfa III bardzo nietrwałe są prowadnice szyberdachu, często psują się też klamki (zimą trzeba porządnie zabezpieczyć zamki - ich konstrukcja sprawia, że bardzo szybko zamarzają i nie sposób dostać się do wnętrza). Zawieszenie ze względu na prostą konstrukcję jest raczej trwałe. Przeważnie wymiany wymagają jednak elementy metalowo-gumowe. Kłopoty mogą też sprawiać zapiekające się hamulce.
Model B5 zadebiutował z końcem 1996 roku. W 2000 roku auto poddano niewielkiej modernizacji. Zmieniono m.in. pas przedni i tylne lampy, wprowadzono też kilka niewielkich zmian we wnętrzu (zmieniono miejsce kubka na napoje, dodano aluminiowe wstawki w kokpicie). Samochód zniknął z oferty Volkswagena w 2005 roku. W momencie debiutu B5 charakteryzował się elegancką sylwetką, pojemnym wnętrzem i świetnymi właściwościami jezdnymi. Wszystko to sprawiło, że klienci zaczęli szturmować salony, niestety wielu z nich szybko się rozczarowało. Auto, mimo że nie brak mu wielu zalet, okazało się być zdecydowanie bardziej awaryjne, niż jego legendarni poprzednicy.
W polskich warunkach najwięcej problemów sprawiało zawieszenie, które w prostej linii zaadaptowane zostało z Audi A8. W Passacie B5 za prowadzenie przednich kół odpowiadają aż po cztery aluminiowe wahacze. Rozwiązanie takie zapewnia wprawdzie świetne właściwości jezdne (niska masa nieresorowalna) i komfort, ale utrzymanie układu w nienagannym stanie sporo kosztuje. Producent nie przewidział np. możliwości wymiany samych tulei, wahacze wymienia się wiec w całości, a to znacznie potęguje koszty napraw. Kompletny remont przedniej osi z użyciem oryginalnych części zamiennych może kosztować nawet 5 tys. zł. Wprawdzie wiele warsztatów wyspecjalizowało się już w regeneracji drogich podzespołów, ale nawet z użyciem takich części musimy liczyć się z wydatkiem 2-3 tys. zł.
Również najpopularniejsze jednostki TDI nie mogą pochwalić się ponadprzeciętną trwałością. W starszych modelach szwankuje głównie turbosprężarka (przeważnie z winy właściciela) i przepływomierz, nowsze roczniki miewają problemy z pompowtryskiwaczami i dwumasowym kołem zamachowym (tego ostatniego pozbawiona jest najsłabsza jednostka wysokoprężna - 1,9 TDI o mocy 90 KM). Szczególną ostrożność trzeba też zachować przy kupnie sześciocylindrowego 2,5 TDI. W silnikach tych występuje fabryczna wada wałków rozrządu (zacierają się krzywki), nierzadko współpracy odmawiają też popychacze. W efekcie kompletnego remontu szybko domaga się głowica - jej regeneracja to wydatek co najmniej 2 tys. zł. Wiele egzemplarzy (niezależnie od silnika) cierpi też na wycieki z układu napędowego. Przyszły właściciel Pasata B5 musi być też przygotowany na ewentualne problemy z klimatyzacją (nieszczelności) a także osprzętem elektrycznym. Często zawieszają się zamki (np. nie sposób otworzyć wlewu paliwa), czasami przestają działać elektrycznie sterowane szyby, przygasa podświetlenie kokpitu, przestanie działać tylna wycieraczka (koszt co najmniej 400 zł) komputer poinformuje o awarii jakiegoś czujnika. Ogólnie rzecz biorąc Passat B5 to jeden z lepszych pojazdów w swojej klasie (dobre prowadzenie, przestronne wnętrze, duży bagażnik) ale w mit o niezawodności niemieckich samochodów lepiej nie wierzyć. Największym problemem będzie znalezienie dobrze utrzymanego egzemplarza - większość pojazdów na rynku wtórnym ma za sobą naprawy blacharskie i przebieg o wiele większy, niż wskazuje licznik.
Bolączką modelu jest też duża popularność wśród amatorów cudzej własności.
Passat typoszeregu B6 dostępny jest w ofercie Volkswagena od 2005 roku. W 2008 roku samochód poddano niewielkiemu liftingowi. Podobnie jak w przypadku poprzednika jego największą zaletą jest przestronne (chociaż skrzypiące) wnętrze, duże i ustawne bagażniki (sedan 565 litrów, kombi 603 litry) oraz dobre właściwości jezdne.
Niestety z legendarną trwałością poprzedników (np. B4) auto ma raczej niewiele wspólnego. Najczęściej samochód trapią usterki instalacji elektrycznej. Komputer zgłasza różnego rodzaju błędy, figle płata oświetlenie (np. kierunkowskazy w lusterkach, przetwornice ksenonów), czasami pojawiają się usterki czujników deszczu, centralnych zamków, elektrycznie sterowanych szyb i - co bardziej niepokojące - immobilisera.
Samochód ma w swojej historii również głośne akcje nawrotowe. W 2006 roku auta wzywano do serwisów celem usunięcia usterek pękających wsporników chłodnicy oleju (wycieki), silniczka wycieraczek oraz przewodu podciśnienia układu hamulcowego (możliwość utraty siły hamowania).
W 2008 roku kolejna partia samochodów trafiła do ASO by wymienić sterowniki układu kierowniczego (utrata siły wspomagania). Przy zakupie dobrze jest więc sprawdzić, czy interesujący nas egzemplarz był objęty tego typu akcją i czy usterki wyeliminowano. Niestety to nie koniec problemów, jakie trapią tę generację Passata.
Nowy, dwulitrowy silnik Diesla TDI zraził do siebie wielu nabywców. W początkowym okresie produkcji cierpiał z powodu pękających głowic i awarii pomp olejowych. Do typowych usterek jednostek wysokoprężnych zaliczyć też można problemy z przepływomierzem, dwumasowym kołem zamachowym, czy filtrem cząstek stałych. W przypadku tego typu silników uważać należy również na jakoś paliwa - wbrew obiegowej opinii pompowtryskiwacze nie są wcale mniej wrażliwe na tym punkcie niż układ Common Rail. Pompowtryskiwacze co 50-70 tys. km wymagają czyszczenia, w przeciwnym razie może nas spotkać niemiła niespodzianka i auto zatrzyma się gdzieś na trasie.
Wprawdzie większość z wymienionych usterek dotyczy głownie aut z pierwszego roku produkcji, ale Passat B6 z pewnością nie jest już samochodem, któremu można bezgranicznie ufać. Usunięcie nawet błahej usterki może nas kosztować sporo pieniędzy i nerwów. Z diagnozowaniem „elektryki” czasami nie radzą sobie nawet autoryzowane stacje obsługi.
Ostrożnie należy podchodzić do aut ze 160-konnym silnikiem 1.4 TSI. Użytkownicy zgłaszali piski dochodzące z pompy wodnej (Volkswagen informował, że taki urok tego modelu) oraz okazjonalne problemy z wchodzeniem na obroty. Ta usterka kończyła się zapaleniem kontrolki EPC i unieruchomieniem samochodu. Początkowo serwisy wymieniały wtryskiwacze, ostatecznie zdecydowano się na zmianę oprogramowania - niemiecka centrala Volkswagena w listopadzie 2010 roku ogłosiła oficjalną akcję serwisową obejmującą wszystkie modele modele sprzedawane z silnikami 1.4 TSI i wyprodukowane między sierpniem 2008 a majem 2010 (w sumie ponad 71 tys. aut).
Co ciekawe, wszystkie wspomniane wyżej niedoskonałości Passata B6 nie wpłynęły w znaczący sposób na cenę używanych egzemplarzy. Samochód ten wciąż jest znacząco droższy od np. równego wiekiem Mondeo. Czy warto przepłacać? Naszym zdaniem nie, ale w Polsce jest wiele osób, dla których znaczek Volkswagena na atrapie wart jest dopłaty kilkunastu tysięcy zł.
Passat B8 debiutował jesienią 2014 roku na salonie w Paryżu. W przeciwieństwie do poprzednika samochód zaprojektowano od podstaw. Bazą do jego stworzenia była modułowa płyta podłogowa znana m.in. z obecnego Golfa. Niemcy zaprezentowali od razu zarówno odmianę z nadwoziem sedan, jak i kombi.
Nowy Passat z trójbryłową karoserią mierzy teraz 4767 mm długości, co oznacza, że jest krótszy od poprzednika o równe 2 mm. Mimo tego auto może się jednak pochwalić zdecydowanie przestronniejszym wnętrzem. Rozstaw osi wydłużył się aż o 79 mm i wynosi teraz 2791 mm. Samochód sprawia wrażenie większego niż w rzeczywistości dzięki zmniejszeniu zwisów nadwozia. Przednie koła przesunięto w kierunku przedniego zderzaka o 33 mm, tylni zwis skrócono o 17 mm.
Passat 8 generacji jest też o 12 mm szerszy od poprzednika (szerokość nadwozia 1832). Co zaskakujące, chociaż wysokość nadwozi zmniejszyła się o 14 mm w kabinie wygospodarowano więcej miejsca na głowy pasażerów.
Gama modelowa nowego Passata w momencie debiutu obejmowała dziesięć jednostek napędowych - wszystkie mają bezpośredni wtrysk paliwa i turbodoładowanie.